Turcja, 23 sierpnia - 6 września 2009
Wakacje 2009 spędziliśmy w Turcji.
Zgodnie z zeszłoroczną obietnicą, że jeszcze tu
wrócimy żeby zobaczyć Pamukkale i Efez, na początku roku, 4 stycznia
zarezerwowaliśmy w Itace hotel Pine Bay w Kusadasi, na wybrzeżu morza
egejskiego.
Wakacje zaplanowaliśmy od 23 sierpnia do 6 września
2009.
Tradycyjnie, zgodnie z prawdą możemy powiedzieć, że
te wakacje były najlepszymi jakie do tej pory mieliśmy.
Zaplanowaliśmy pierwsze cztery dni na aklimatyzację
i nabieranie sił do zwiedzania. Na kolejne osiem dni zarezerwowaliśmy
samochód i zaplanowaliśmy intensywne zwiedzanie. Ostatnie trzy dni
przeznaczyliśmy na odpoczynek i relaks.
Pomni zalet dobrego przygotowania
historyczno-marketingowego (niektórzy nazywają to indoktrynacją) w
sprawnym zwiedzaniu, a przede wszystkim zainteresowania Kaczorków
skarbami przeszłości, na kilka tygodni przed wyjazdem, zaczęliśmy
dokształcanie…
Zgodnie ze wskazówkami dziadka Franka, że jeżeli
lubimy starożytną Grecję, to powinniśmy pojechać do Turcji, ponieważ
jest tam ogromna ilość hellenistycznych zabytków, w naszych opowieściach
skupiliśmy się na starożytnych Grekach i Rzymianach.
Opowiadaliśmy Gabrysi i Łukaszkowi o mitologii
greckiej, bogach olimpijskich, 7 cudach starożytnego świata
(pozostałości dwóch z nich zaplanowaliśmy odwiedzić) ale też
wspieraliśmy się takimi pomocami dydaktycznym jak „Asterix i Obelix na
olimpiadzie”
J
W pewnym momencie, wyszło na to, że Gabrysia
została Artemidą, a Łukaszek, jakby inaczej, jej bratem bliźniakiem –
Apollo
J
W czasie przygotowań, okazało się, że głównym
punktem zwiedzania, będzie dla Gabrysi zobaczenie Biblioteki Celsusa w
Efezie, a dla Łukaszka płaskorzeźby głowy Meduzy w Didym. Oczywiście
Łukaszek bardzo dobitnie zastrzegł, żeby mu obiecać, że ona już nie żyje
i przede wszystkim nie zamienia już ludzi w kamień…
Jednakże zainteresowanie Kaczorków zwiedzaniem, przeszło
nasze najśmielsze oczekiwania. Na początek, chyba drugiego dnia pobytu,
będąc na plaży, w pewnym momencie Gabrysia przestała dłubać w piasku i
stwierdziła „.. wiesz Tatusiu, to leżenie na plaży jest nawet fajne, ale
już bym chciała, żebyśmy mieli samochód i zaczęli zwiedzać, bo już się
nie mogę doczekać kiedy zobaczę Bibliotekę Celsusaja…”
Potem, było już tylko lepiej. Niejednokrotnie, Kasia
siedziała wykończona pod drzewkiem, a Kaczorki wdrapywały się ze mną na
szczyt kolejnego amfiteatru. Trzeba przyznać, że dzieciaki zwiedzały w
Tureckim upale, lepiej niż niejeden dorosły.
Przykładem może być Hierapolis, gdzie jako nieliczni, po
obejrzeniu amfiteatru pomaszerowaliśmy na wzgórze do Martyrium św.
Filipa (to był pomysł Kasi) lub przeszliśmy całą drogę z Nekropoli.
Okazało się, że każde z dzieci ma ‘swoją specjalizację’.
Łukaszek, zafascynowany Meduzą, wyszukiwał jej podobizny
niemalże wszędzie, zyskując przydomek „Poszukiwacza Meduz”.
Gabrysia, okazała się znakomita w wynajdowaniu sekretnych
przejść, często podziemnych, wykutych w skale, które oszczędzały nam
nadkładania drogi, np. do amfiteatru w Pergamonie lub w Asklepionie.
Otrzymała przydomek „Poszukiwacza Tajemnych Przejść”.
Dodatkowo, Kaczorki zafascynowane były grobowcami i
sarkofagami. Gabrysia bardziej z zewnątrz, Łukaszek od środka. Po
znalezieniu sarkofagu z małym otworem, najczęściej w rogu, Łukaszek
zgłaszał się do mnie po latarkę, znikał w środku, po czym triumfalnie
powracał z pajęczynami ciągnącymi się z jego czapki (zdobywając kolejny
przydomek - „Tomb
Rider”),
oświadczając, że w środku nic nie ma
J
Szczerze mówiąc, ich entuzjazm i zapał w zwiedzaniu nas
powalił.
W Efezie byliśmy 3 godziny. Tyle samo w Afrodyzji. Do Hierapolis
weszliśmy o 9:15 a wyszliśmy o 14:30.
Ale to jeszcze nic!
Osobiście, największe wrażenie na mnie zrobiło to, że w
Muzeum Efeskim w Selcuk byliśmy w sumie 2 godziny, a dzieciaki same
prosiły, żeby przejść je jeszcze raz.
Zresztą trudno im się dziwić :) W jednej sali Priap (nazywany
przez dzieciaki „pan z wielkim siusiakiem”), w innej kapłan egipski,
cała sala z Erosem na delfinie i w końcu posągi Artemidy, z makietą
Artemizjonu.
A po powrocie do domu, z przyjemnością i rozbawieniem
obserwowaliśmy dzieciaki, które z przejęciem przychodziły nam powiedzieć
o każdym meandrze (na lampie w ich pokoju, w reklamie telewizyjnej),
pegazie, meduzie czy kolumnie.
A co do kolumn, to niesamowite, że dzieciaki mające pięć lat są w stanie
odróżnić kolumnę jońską od korynckiej...
A Wy potraficie??? :)
Podsumowując, nasz drugi pobyt w Turcji przedstawia
się następująco:
-
1868 – tyle kilometrów przejechaliśmy
wypożyczonym samochodem
-
6112 – tyle zrobiłem zdjęć
-
1107 – tyle zdjęć zrobiła Kasia i Łukaszek
-
344 – tyle zdjęć zrobiła Gabrysia
-
1 – tyle noclegów spędziliśmy poza hotelem
Pine Bay. W Pamukkale, ze względu na odległość, zarezerwowaliśmy przez
Booking.com na jedną noc, uroczy, dwugwiazdkowy hotel Melrose Allgau.
-
1 – tyle zapłaciłem mandatów :( za przekroczenie
prędkości, pomimo ostrzeżeń ‘pani z nawigacji’ notorycznie strofującej
mnie ‘you are over speed limit’…
-
niezliczone – tyle świeżych fig zjedliśmy
(kulinarne odkrycie tegorocznych wakacji)
-
bezcenne – chwile spędzone razem
Aaa, i jeszcze
plan...
Zaktualizowaną, a właściwie zrealizowaną wersję,
można obejrzeć
tutaj.
2009/08/23-26 Pierwsze dni wakacji.
Błogie lenistwo w hotelu, na basenie i na plaży. Aklimatyzujemy się i
nabieramy siły przed zwiedzaniem, które zgodnie z planem będzie w tym
roku intensywne... bardzo intensywne :)
2009/08/27
Pierwszy dzień zwiedzania. 170 km. Na rozgrzewkę, zaplanowaliśmy krótką trasę
(około 160 km) i trzy starożytne miejsca: Priene, Milet i Didyma. Dla Łukasza
bonusem miała być płaskorzeźba Meduzy w świątyni Apolla w Didym. Jednakże, po
drodze w mieście Soke, mijaliśmy ogromny plac zabaw dla dzieci, więc Kaczorki
niemalże jednocześnie zapytały, czy jak będą „dobrze zwiedzać” to możemy
się tam zatrzymać w drodze powrotnej. Oczywiście zasłużyły…
2009/08/28
Drugi dzień zwiedzania. 380 km. Pergamon: Akropol, Czerwona Bazylika i Asklepion.
W drodze do Pergamonu… mandacik za prędkość… Od tej pory „pani z nawigacji” ze
swoim „you are over speed limit” przestała być ignorowana… Wieczorem, na
pocieszenia frutti di mare.
2009/08/29
Trzeci dzień zwiedzania. 100 km. Efez, Merymana, Selcuk.
2009/08/30
Czwarty dzień zwiedzania. 320 km. Bodrum, czyli starożytny Halikarnas.
2009/08/31
Piąty dzień zwiedzania. 126 km. Przed obiadem zwiedzamy starożytne miasta Claros
i Magnesia. Po obiedzie niespodzianka dla dzieciaków - aquapark Adaland.
2009/09/01
Szósty dzień zwiedzania. 275 km. Rozpoczynamy dwudniową wycieczkę do Pamukkale.
Po drodze zwiedzamy Nysę i Afrodyzję. Wieczorem wchodzimy na trawertynowe tarasy
Pamukkale i podziwiamy zachód słońca.
2009/09/02
Siódmy dzień zwiedzania. 300 km. Zwiedzamy starożytne Hierapolis, nazywane przez
Turków Pamukkale, czyli bawełniana twierdza. Potem jedziemy do jaskini Kaklik,
nazywanego podziemnym Pamukkale w miniaturze. Jeszcze biały karawanseraj Akhan i
starożytnego miasta Laodikeia. Późnym wieczorem wracamy do hotelu, żeby zdążyć
na egipskie przedstawienie.
2009/09/02
Trochę Egiptu w Turcji... Jedyne "przedstawienie" w wykonaniu Animation Team
hotelu Pine Bay, na które zostaliśmy zaciągnięci przez dzieci. Występ
zaplanowany był na godzinę 22:00, 2 września, czyli dzień naszego powrotu z
Pamukkale. Musieliśmy obiecać dzieciakom, że zdążymy wrócić do hotelu na
przedstawienie o "księciu Egiptu", a potem w czasie całego pobytu w Pamukkale
powtarzać to kilka razy dziennie…
Finalnie, inaczej niż zazwyczaj, w czasie kolacji Gabrysia oświadczyła, że jest
śpiąca i idzie spać (z Mamusią) „a Łukaszek ma iść na przedstawienie i robić
zdjęcia”. Niesamowite było również to, że Łukaszek zafascynowany Egiptem zgodził
się, poszedł na przedstawieniu (oczywiście ze mną) i przez równą godzinę oglądał
je z niesamowitym przejęciem i w wielkim skupieniu. Skupieniu, jakiego, u
Łukaszka jeszcze w życiu nie widziałem. A sztuczne ognie na zakończenie
przedstawienia, po prostu powaliły Łukaszka :)
Po powrocie do willi, obudził Kasię i opowiadając jej całe przedstawienie kazał
oglądać zrobione przez mnie zdjęcia.
2009/09/03 Ósmy dzień zwiedzania. 120 km. Rano jedziemy do Selcuk, zwiedzić Muzeum Efeskie, grobowce i pozostałości akweduktu. Potem jedziemy do górskiej wioski, kiedyś greckiej, teraz tureckiej – Sirince. Po południu jedziemy do Kusadasi, zwiedzić fort na Ptasiej Wyspie i jeszcze raz do Sirince.
2009/09/04-06 Ostatnie dni wakacji. Z założenia miały być odpoczynkiem po intensywnym zwiedzaniu, jednakże plaża i basen aplikowane w całodniowych dawkach znowu okazały się bardziej męczące od samego zwiedzania...
:)
Zdjęcia Gabrysi.
W tym roku, Gabrysia miała swój aparat i pstrykała to, co sama uznała za
stosowne. Oczywiście, najwięcej zdjęć zrobiła Bibliotece Celsusa. Na drugim
miejscu były pieski i kotki.
Ciekawe odkrycia zrobiliśmy dopiero po powrocie oglądając jej zdjęcia. Po
pierwsze, obiekt szczególnego zainteresowania był fotografowany co najmniej trzy
razy: poziomo, ukośnie i pionowo. Po drugie, „jak się coś nie mieści w
obiektywie, to może się wejdzie na ukos”. Po trzecie, „jeżeli nikt mnie akurat
nie fotografuje, to sama sobie zrobię zdjęcie”
Zdjęcia z aparatu Kasi, co nie znaczy, że robione tylko
przez Kasię…
Czasami, kiedy Łukaszek stwierdził, że on też musi pstryknąć kilka zdjęć,
zabierał Kasi aparat i już… już go Kasia nie widziała :)
Tak było w Kusadasi, Didym i na akropolu w Pergamonie.
Perspektywa wskazuje kto jest autorem zdjęcia :)
2007/04/30
Z rana, zapytałem Kaczorki, czy wiedzą, że Mama ma dzisiaj imieniny, po kolei
podeszły do Kasi i powiedziały ‘wszystkego najlepszego Mamusiu!’. Urocze!
Dzień pod znakiem ‘hatanogi i taczki’. Gabrysia jeździ na hulajnodze a
Łukaszek wozi tam i spowrotem różne rzeczy na taczce. Od czas do czasu,
Łukaszek proponuje Gabrysi ‘zamienimy się?’ ale trwa to kilka minut i zaraz
się odmieniają. Gabrysia cały dzień śpiewa ‘Hatanoga, hatanoga, moja hatanoga’,
a Łukaszek chodzi dumny i powtarza ‘ja będę pomagał Dziadkowi’.
Pod wieczór, Łukaszek wyraźnie się już poirytował i co rusz zaczął zwracać
Gabrysiu uwagę ‘Hulajnoga, to nie jest hatanoga! To nie jest hatanoga!’
2007/04/24
Od rana nie było prądu. Gabrysia kilka razy prosiła o włączenie ‘Mini Mini’ i
nie chciała słuchać, że bez prądu nie można włączyć telewizji. W pewnym
momencie, bardzo poirytowana stwierdziła, że jak telewizor jest zepsuty, to
trzeba kupić nowy.
2007/04/23
Gabi po wyjściu z wanny powiedziała 'te stopy są akeś inne'. Dlaczego? 'Bo
adnie chachną'
Kwiecień 2007
Gdy Gabrysia przestraszy się czegoś mówi: „Baja bojała się”,
natomiast gdy chce podkreślić, że się nie bała, a wręcz, że była odważna mówi
„Baja nie bojała się”
Ponadto, samolot dla Gaby to „ojojot”, kochanie to „chochanie”, a kąpać się to
„pompać się”.
Łukaszowi z kolei często zdarza się powiedzieć „ja stojałem” zamiast „ja
stałem” :)
2007/03/20
Rozmawialiśmy z Kaczorkami. W trakcie rozmowy upewniały się czy nie
pojechaliśmy bez nich na Kretę: ‘Jesteście w Atenach? Nie na Kecie? Nie
jestecie na Kecie? Ja chce lalę. Poposzę dużo lalę, poposzę. A ja autobus.
Poprosze autobus’.
2007/03/18
My wyjechaliśmy, a dzieciaki chyba o nas zapomniały… albo są bardzo dzielne i
dobrze przygotowane do naszego wyjazdu :)
Po południu, Babcia i Dziadek zabrali je do teatru na spektakl ‘Na Jagody’.
Kaczorki były podekscytowane i opowiadały nam ‘tam był pająk, i mówki, i
pasikonik’. ‘Pająk. I pajęczyna. Pająk zawsze chodzi po pajęczynie. My pająków
nie lubimy…’. Niestety krasnoludków nikt nie zapamiętał…
2007/03/17
Przygotowujemy się do wyjazdu do Aten. My, to znaczy Kasia i ja. Dzieciaki
zostają w domu, pierwszy raz bez nas!!! Co prawda, przygotowywaliśmy je do
naszego wyjazdu od miesiąca, ale …
2007/03/16
Monika zabrała Kaczorki na plac zabaw na swoim osiedlu. Sprawiła im wielką
frajdę, najpierw podróżą autobusem (pierwszy raz!), następnie dwugodzinną
zabawą na placu zabaw. Na koniec Kaczorki zażyczyły sobie iść do domu Moniki
na ‘siusiu i piciu’. Co ciekawe, dzieciaki podekscytowane wyprawą na plac
zabaw, przemaszerowały łącznie około 3 kilometry, bez jęczenia ‘na rączki’.
Wszystko super, tylko obawiamy się, że Monia ukręciła na siebie bat i teraz
raz w tygodniu będzie musiała zabierać je na plac zabaw :)
2007/03/11
Na prośbę Gabrysi i bez wyraźnego sprzeciwu Łukaszka schowałem plastikowy
domek. Nareszcie! Niesamowite ile teraz mamy miejsca! Po południu odwiedziła
nas babcia Agnieszka i dziadek Andrzej. Łukaszek kilka razy prosił Dziadka,
żeby ‘zrobić mu fikołka, jak dziadek Włodek’. Dziadek Andrzej powiedział, że
nie potrafi. Na to Łukaszek z rozbrajającą szczerością stwierdził ‘Acha, tylko
dziadek Włodek umie’. Wieczorem Gabrysia przeglądała z Kasią jakiś katalog. W
pewnym momencie zaczęła pokazywać, że podoba je się obrączka. Kasia wyjaśniła
jej, że kiedyś będzie miała obrączkę, jak wyjdzie za mąż. Gabrysia mocna się
oburzyła ‘Ja nie chcę męża. Ja już mam. Małego Ukasza’ :-)
2007/03/10
Gabrysia otworzyła nam drzwi od pokoju mówiąc 'Proszę ludzie, idźcie' :-) Po
południu, Łukaszek usiadł na kanapie i otworzył sobie gazetkę dla dzieci. W
pewnym momencie przerwał naszą rozmowę mówiąc 'Cicho Tatusiu. Ja tu citam' a
po chwili dodał 'Mażesz ze mną czytać, ale nie przeszkadzaj' :-)
2007/03/09
Kasia przyniosła nowy katalog Avon z pachnącymi stronami do pocierania.
Kaczorki strasznie się ucieszyły, że 'będą czytać zapachy'.
2007/03/08
Gabrysia dostała swojego pierwszego tulipana na Dzień Kobiet. Była zachwycona.
Chodziła z nim, wąchała i mówiła ‘Mój atek pachnie’. Łukasze był trochę
niepocieszony, że nic nie dostał, więc staraliśmy się wytłumaczyć, że jest to
święto pań i dziewczynek, a nie chłopczyków :-) W pewnym momencie Gabrysia
zaczęła nam pomagać ‘obiet. I Baji, … i Mamy, … i Moni, … i Babuni. Ta, obiet.
Dudo jest obiet’
2007/03/06
Późno wieczorem wszedłem do pokoiki dziecięcego, żeby wyłączyć lampkę nocną.
Gabrysia chrapała, za to Łukaszek patrzył na mnie, leżąc na pleckach z rękami
pod głową i zapytał ‘Tatusiu, też nie możesz spać?’
2007/03/05
Monika zapytała Kaczorki, jaką zupę ma im ugotować. Łukaszek jak zwykle
odpowiedział, że pomidorową. Z Gabrysią był mały problem ponieważ upierała
się, że chce ‘osiuł’. W końcu udało się ustalić, że Gabrysia chce rosół. ‘Ta
osiuł. Baja ubi osiuł’.
2007/03/02
Byłem chory i leżałem w łóżku na górze. Ponieważ cały czas Kasia albo Kaczorki
coś do mnie mówiły, a ja nie mogłem im głośno odpowiadać, włączyliśmy
walki-talki. W pewnym momencie, gdy prosiłem Kasię, żeby mi coś przyniosła,
Gabrysia usiadła i westchnęła ‘Ojej, mój ociec znowu krzyczy’ :-)
2007/02/28
Gabrysi i Łukaszeka nie opuszcza świąteczna atmosfera. Wieczorem, leżąc w
łóżeczkach, co chwila śpiewają 'Sto lat', zmieniając co chwila solenizanta.
Zaczęli od 'A kto? Gabisia i Ukaś', potem byli 'Mama i Tata', a kończyli na
'Baba i Dziadzia' :-)
2007/02/27
Gabrysia obchodzi imieniny. Łukaszek 'przygotował' dla niej piękne życzenia 'Gabisiu,
Gabisiu. Moja kochana sioticzko, zycze Ci szyckiego, szyckiego najlepszego'.
(posłuchaj)
2007/02/26
Powiedzieliśmy Kaczorkom, że jutro Gabrysia ma imieniny. Gabrysia natychmiast
zapytała 'A bedzie tort? Baja ubi tort!'
2007/02/24
Łukaszek zdecydował się spać w nocy bez pieluszki!!! Kolejny sukces!
2007/02/22
Łukaszek opanował nowy wierszyk ‘W pokoiku na stoliku stoi
mleczko i jajeczko …”
att6B75.wav
2007/02/19
Łukaszek nauczył się pierwszego prawdziwego wierszyka – nie licząc już
wcześniej opanowanego i lekko skróconego przez niego wierszyka „ślimak,
ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi, a od kapusty będziesz tłusty”
att2882.wav oraz
wierszyka „Panie Boże nasze słonko pobłogosław to jedzonko”. Tym razem
Łukaszek z dumą recytuje: „Jestem sobie przedszkolaczek, nie grymaszę i nie
płaczę, na bębenku sobie gram, tam, tam, tam, tam”. Gabrysia póki co recytuje
tylko same końcówki oraz w odpowiednim momencie z wielkim przekonaniem
dopowiada: „Baja nie pacze” :-)
att53D3.wav
2007/02/17
Gabrysia zdecydowała się spać w nocy bez pieluszki!!! Z sukcesem!
2007/02/16
Łukaszek oglądając kolejny raz 'Wilka i zająca' w pewnym momencie powiedział
'Wilk to Michał...' na pytanie dlaczego, odpowiedział krótko 'bo pali
papierosy!'
2007/02/13
Kaczorki dostały płytę 'Wilk i zając'. Bajka bardzo się spodobała, zwłaszcza
Łukaszkowi. Jak zwykle zaczął powtarzać teksty, niestety zamiast 'nu pagadi'
wychodzi mu nu pamaga di' :-)
2007/02/08
W nocy obudził nas Łukaszek. Gdy Kasia do niego zeszła Łukaszek powiedział
'Mamusi, ja jestem taki choji. Daj mi jakiś syjopek.' Potem, oczywiście
zażyczył sobie, żeby z nami spać. Jak zwykle, pomiędzy nami. Ale tym razem,
za każdym razem jak Kasia się poruszyła, siadał na łóżku i pytał 'Mamusiu, Ty
nie padasz?' :-)
2007/02/06
Stingi. Ostatnio, kiedy Łukaszkowi przekrzywią się majteczki, przychodzi do
nas i mówi 'Stingi. Ja mam stingi. Popawić.' :-)
2007/02/03
Przed południem pojechaliśmy z Kaczorkami kupić prezent urodzinowy dla Milenki.
Po drodze, trafił się nam korek. W pewnym momencie Łukaszek się zniecierpliwił i
powiedział ’czy my możemy jechać szybko?’. Za moment Gabrysia zobaczył inną
zieloną pandę i zawołała ‘ooo, taki sam, taki sam’. Kasia powiedziała jej, że
tamten samochód nie ma relingów. Łukaszek szybko podłapał i powtórzył ‘tamten
nie ma bebinków’ :-)
Zanim weszliśmy do sklepu, powiedzieliśmy Kaczorkom, że idziemy do sklepu z
zabawkami, żeby kupić prezent dla Milenki. Byliśmy z Kasią w wielkim szoku.
Odwiedziliśmy kilka sklepów z zabawkami, a Kaczorki chodziły pomiędzy regałami i
pytały nas ‘Aa to? A może to dla Milenki?’ i ani razu nie poprosiły nas o żadne
prezenty dla siebie…
Jako bonus poszliśmy do pokoju zabaw ‘Bajlandii’. Kaczorki bardzo się ucieszyły
i szalały przez prawie dwie godziny, jeździły na karuzelach i bawiły się w
labiryntach rur, zjeżdżalni oraz w basenach z piłeczkami.
Gdy już zbieraliśmy się do domu Kasia poszła do sklepu, a ja z Kaczorkami do
samochodu. Czekając w samochodzie na Mamę, mieliśmy małą sprzeczkę.
Powiedziałem, że za chwilę przyjdzie ‘żoneczka Kasia’. Kaczorki od razu
zaprotestowały, mówiąc, że to nie ‘zoneczka Kasia, tylko Kasia-Mama’…
2007/01/31
Kaczorki zawsze przed snem, przez chwilę ‘czytają’ książeczki. Od jakiegoś
czasu, Gabrysia leżąc w łóżeczku i otwierając książeczkę zaczyna od słów ‘dano,
dano temu…’ :)
2007/01/30
Gaba z Monią ulepiły pięknego bałwanka za śniegu. Łukaszek im nie pomagał, za to
cały czas nimi dyrygował…
Wieczorem cała rodzinka pojechała do fryzjera.
Gabrysia jak zwykle u fryzjera, siedziała dumna i rozanielona. Za to Łukaszek
tylko usiadła na fotel, dał sobie lekko zmoczyć główkę i zażądał ‘Tato, ja
koniec…’
Obok takich atrakcji jak obcinanie włosów dodatkową atrakcją jest również
możliwość wizyty w ubikacji. W czasie kolejnej z takich wizyt Gaba bacznie
obserwowała Łukaszka, aż w pewnym momencie pełna zachwytu rzekła ‘trafiłeś mój
Baju!’ co z resztą było zgodne z prawdą.
2007/01/22
Gabrysia przy wychodzeniu na dwór 'Monia, Baja nie pa-pa, Baja je choja!'
2007/01/21
Z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka, Kaczorki rysowały i malowały laurki.
Wieczorem wybraliśmy się z wizytą do babci Agnieszki, która obchodziła tego dnia
imieniny. W drodze do babci Kaczorki przysnęły w fotelikach. Gdy dojechaliśmy i
Kasia zaczęła je budzić Gabrysia szybko otworzyła oczy i bardzo trzeźwo
zapewniła „Baja nie ćpi”, chociaż pół minuty wcześniej jeszcze chrapała.
W czasie imieninowej imprezy Łukaszek w pewnym momencie wdrapał się na kolana
mamy i z pełnym przekonaniem powiedział „mama je ładna”.
2007/01/18
Gabrysia ma nową nazwę na żyrafę. Teraz mówi na nią ‘taffa’.
2007/01/16
Kasia miała dzień wolny i pojechała z Kaczorkami i dziadkiem Włodkiem do pokoju
zabaw w Centrum Handlowym na Targówku. W drodze do Centrum Kaczorki bardzo się
niecierpliwiły – Łukaszek nawet w pewnym momencie spytał dziadka czy nie może
jechać szybciej. Dzieciaki szalały prawie dwie godziny i były bardzo, bardzo
zadowolone. Dziadkowi też się bardzo podobało - tak bardzo, że dopiero w
samochodzie zorientował się, że nie zdjął foliowych ochraniaczy na buty :-)
2007/01/15
Ostatnio, jedną z ulubionych bajek Kaczorków jest ‘Wyprawa profesora Gąbki’.
Wieczorem, kiedy dzieciaki leżały już w łóżeczkach, oglądaliśmy z Kasią Szymona
Majewskiego. Tego wieczoru Szymon przebrany był za Szpiega z krainy Deszczowców.
W pewnym momencie, Gabrysia usłyszała muzykę z bajki i wyraźnie się ożywiła w
łóżeczku z zaczęła opowiadać Łukaszowi ‘Bajbaj, Mama Tata ma mamamija’ co miało
mniej więcej oznaczać, że chyba rodzice bez nich oglądają bajkę o Bartolinim
Bartłomieju :-)
2007/01/14
W nocy Gabrysia obudziła nas, skarżąc się na ból gardła. Rano, pytaliśmy jak tam
gardziołko ‘okej, boli ne’.
Po południu, dzieciaki wyciągnęły nas do kina. To już trzecie ich wyjście do
kina. Niestety, znowu wybrały ‘Sezon na misia’. Były zachwycone. Chyba nawet
podobało im się jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.
Wieczorem, Gabrysia szukała jednej ze swoich maskotek ‘gdzie, jest mój oś’
(łoś), natomiast Łukaszka zainteresowały różnice pomiędzy tatą a mamą ‘Tatusiu,
ty ne masz pesi? Mama ma take duże’ :)
Gabrysia i Łukaszek bawili się w domku. W pewnym momencie Łukaszek zaczął się
skarżyć ‘Gaba, daczego ty me ne suchasz? Nie podoba me sie toje zachowanie.
Jetem tobo przerażony!’…
2007/01/13
Rano Gabrysia powiedziała nam ‘ciesze sie'. I jak zwykle, widząc, że bardzo nas
to ucieszyło powtórzyła jeszcze kilka razy ‘ciesze sie, ciesze sie, ciesze sie'.
Po śniadaniu, Kaczorki zażyczyły sobie, żeby puścić im ‘Anie’. Włączyliśmy im
więc, po raz tysięczny, reportaż z ‘Dzień dobry TVN’ na temat Gosi i Bartka.
Gabrysia zawołała ‘Ooo, je moja Chania!’
2007/01/12
Wieczorem, po powrocie z pracy, Kasia zaproponowała Kaczorkom, że jeżeli będą
całkiem zdrowe, to w weekend pójdziemy do kina. Kaczorki przyjęły to z ogromną
radością ‘o taaa, Baja ubi kino’
2007/01/11
Łukaszek znowu rozmawiał przez swój telefon. Tym razem dzwonił do szpitala w
spraw lalki Gabrysi :) ‘Halo, ijo-ijo lala choja. Lala bach. Doktor do lala.
Ijo-ijo. To do widenia’
2007/01/10
Po południu Monika zobaczyła, jak Łukaszek chodzi z zabawkowym telefonem przy
uchu i udaje, że rozmawia z ciocią Zuzią ‘Tak… Tak Zuzia. Przyjdziesz do mnie?
Do mojego malego domku? Tak? No to dobrze. To pa.’ :)
Wieczorem Łukaszek zbeształ Gabrysię: ‘Ja obrażony na Baje. Baja nerwowa.
Mamie też się dostało. Usłyszała od Łukaszka ‘A Ty co kombinujesz?’
Gabrysia bawiła się mówiącą lalką, którą dostała pod choinkę. W pewnym momencie
laka zaczęła wołać ‘mama, mama’. Gabrysia wzięła lalkę i dała ją Kasi.
Powiedzieliśmy jej, że lala nie woła mamy Gabrysiu tylko woła swoją mamę, czyli
Gabrysię. Ale Gabrysia nie dała się przekonać ‘Lala chce mama. Mama, masz lala’.
2007/01/09
Monika obierała buraki i miała całe czerwone ręce. Nagle podeszła do niej
Gabrysia i bardzo zmartwiła się, że Moni coś się stało i zaczęła powtarzać
‘Monia ma ku-ku. Monia ijo-ijo. Tata ku-ku palec – Tata ijo-ijo’ :)
2007/01/08
Wieczorem, Kaczorki jak zwykle ostatnio układały puzzle. W pewnym momencie
zaczęły się strasznie sprzeczać. Łukaszek twierdził , że 'to nie pasuje',
Gabrysia , że 'pasuje'. W końcu, Łukaszek przyszedł do Kasi i zaczął się żalić
'ale Mamu, to nie pasuje do motoju, bo to jest jowej'.
Łukaszek przyniósł malutką szopką, którą dostał od Mikołaja. Powtórzył swoje
zwyczajowe ‘to je badzo pękne – ostrożnie, żeby nie zepsuło’ i dodał ‘to je
tata, to je mama, a to je dzidzia – taka majutka, dopiejo ujodziła’.
2007/01/07
Rano wziąłem Łukasza na ręce – jak niemowlaczka. Łukaszek popatrzył na mnie i z
powagą powiedział ‘Fajnie być dzidzią’ :-)
Wieczorem, dzieciaki wpadły na pomysł, że będą nam wręczać prezenty. Przynosiły
nam puzzle, potrząsały dłonią i całowały w oba policzki :-) Urocze…
Potem, Gabrysia zrobiła coś Łukaszowi i jak zwykle uciekła do rodziców.
Przyszedł Łukaszek zamiast powiedzieć, że jest na nią obrażony, powiedział
‘Gaba, ja jetem tobą przerażony’
2007/01/06
Rano, Łukaszek obudził się o godzinie 5-tej (w sobotę!!!) i zaczął zgłaszać
szereg żądań ‘Mamusiu siusiu, Mamusiu piciu, Mamusiu daj mi syropek ja mam
gorącke, Mamusiu daj mi zabafke’. W końcu poirytowana Kasia zapytała ‘Łukaszku,
co jeszcze?’. A Łukaszek na to ‘Przitujić Mamusiu’.
Wieczorem, gdy Kaczorkowi tata przytulał Gabrysię i Łukaszka powiedział , że są
jego światełkami. Na co Kaczorki ostro się obruszyły. Gabrysia powiedziała, że
jest ‘dude śfafełko’ (duże światełko), a Łukaszek natychmiast dodał ‘a ja take
majutke sfafełko’
2007/01/05
Wieczorem, kiedy kładliśmy dzieciaki spać, chciałem włożyć wyjmowane szczebelki
do łóżeczek. Podniosłem dwa szczebelki od Gabrysi łóżeczka i na moment wsadziłem
je pod pachy, tak jak narciarskie kijki. Łukaszek popatrzył na mnie i powiedział
‘Tata je motijek (motylek)’ :-)
2007/01/04
Łukaszek obudził się razem z nami, wcześnie rano. Niestety znowu miał gorączkę.
Gdy mierzyliśmy mu temperaturę powiedziałem, że jest strasznie rozgrzany, na co
Łukaszek dodał ‘Jak kalolyfer’…
2007/01/01
Rano, zamiast zwyczajowego nawoływania ‘Mama – Tata!’, obudziły nas rozmowy
dzieciaków. Łukaszek mówił do Gabrysi ‘Zaczekaj Baja. Mama zaraz zejdzie. Za
dwie minuty.’
2006/12/31
Gabrysia dostała w nocy bardzo wysoką temperaturę, także noc przed Sylwestrem
mieliśmy zarwaną. Pierwszy raz od czterech lat planowaliśmy wyjście na
Sylwestra. W tym celu Kaczorkowa mama dokonała zakupu odpowiedniej kreacji, a
Kaczorkowy tata dokonał stosownych ustaleń z Dziadkami, ponieważ Kaczorki miały
spędzić pierwszą noc u babci Jany i dziadka Włodka - pierwszą noc bez rodziców.
Ponieważ jednak Gabrysia dostała bardzo wysoką temperaturę (40,4) i ciągle
pytała ‘a gdzie je moja Mamusia?, pomimo, że mama stała tuż przy niej zostaliśmy
w domu. Nie ma jak siedzieć w Sylwestra przed telewizorem…
2006/12/30
Łukaszkowi nadal towarzyszy świąteczny nastrój, do tego stopnia, że cały czas
powtarza ‘ja jestem dzieciątko, Dzieciątko Jezus’
2006/12/29
Pojechaliśmy odwiedzić Prababcię i Pradziadka na wsi.. Łukaszek kilka razy pytał
‘A jak ta babcia nazywa?’. Wytłumaczyliśmy mu, że to nie babcia tylko prababcia
i że nazywa się Jasia. W pewnym momencie Łukaszek stanął, zamyślił się i
obserwując prababcię westchną ‘Prawdziwa prababcia’ :-)
2006/12/28
Wzięliśmy dwa dni wolne z pracy. Pojechaliśmy zobaczyć ‘żywą szopkę’ na Placu
Krasińskich. Potem przeszliśmy na Miodową, obejrzeć ‘ruchomą szopkę’. Dzieciakom
zdecydowanie bardziej podobała się ta druga. Kilka razy próbowaliśmy wyjść, ale
za każdym razem słyszeliśmy ‘My nie iść. My jecze oglądać’
2006/12/25
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy u Babci Jany i Dziadka Włodka. Przed wyjściem
uprzedzaliśmy Kaczorki, że u Babci i Dziadka będzie Mikołaj i że znowu dostaną
prezenty co Gabrysia skwitowała – ‘Nie ma lali! Może lala bedzie’
Mimo naszych obaw oraz sposobu mówienia i komentowania właściwych tylko dla
Dziadka, Kaczorki nie poznały, że to przebrany Dziadek.
Gabrysia po otrząśnięciu się z pierwszych emocji zaczęła się rozglądać i pytać
‘a gdzie je Dziadzia?’
2006/12/24
Po powrocie z Wigilii u Babci Agi i Dziadka Franka na Kaczorki czekała wielka
niespodzianka – prezent od Mikołaja, który się bardzo spieszył i nie mógł już na
nie czekać – domek ogrodowy.
Łukaszek zaczął się cieszyć ‘Dom! Dom! Dudy prezent – dom!’ Ponieważ domek był
jeszcze w pudełku i można było go podziwiać jedynie na zdjęciu zdezorientowania
Gabrysia zaczęła pytać – ‘Gdzie? Gdzie je dom?'
Pomimo późnej pory domek musiał zostać rozłożony - w efekcie Dzieciaki miały i
mają wielką frajdę, a my zajęte pół kuchni :-)
2006/12/23
Od jakiegoś czasu Kasia prosiła, żeby w tym roku przyozdobić dom, a nie jak w
poprzednim roku tylko drzewko przed domem. Dziadek zaoferował swoją pomoc, i tak
razem od 14-tej do 22-ej wieszaliśmy łańcuch kolorowych żarówek na domu i
tradycyjnie na drzewku. Kasia w tym czasie, pomagała babci Janie. Razem z
Kaczorkami rzecz jasna – chociaż one chyba w tym wszystkim to bardziej
przeszkadzały…
Wieczorem, gdy wracaliśmy do domu, dzieciaki stanęły przed domem, zlustrowały
specjalnie włączone dla nich światełka, a Łukaszek skwitował ‘O nasz dom ma
ładne śfatełka (światełka)…’
2006/12/21
Pierwszy raz podłączyliśmy dzieciakom Nintendo64 i próbowaliśmy ‘grać’ w Mario.
Wbrew naszym oczekiwaniom Gabrysia bardzo szybko zaczęła rozumieć zasady
poruszania Mario, natomiast z Łukaszkiem szło troszeczkę gorzej, ponieważ
uparcie próbował wejść na górkę co ciągle kończyło się zjeżdżaniem z niej, albo
pływał w wodzie, po czym zirytowany oddawał pada i mówił ‘ja nie ume’. Za to
Łukaszek jest prawdziwym mistrzem w pauzowanu gry. Co chwila mówił, że bardzo
lubi pauzę i pytał czy może ją włączyć :-)
2006/12/18
Odwiedzili nas Gosia i Bartek, których poznaliśmy na Krecie. Dzieciaki bardzo
cieszyły się na ich przyjście, były zachwycone, gdy już przyjechali, tylko
Gabinii trochę brakowało kota, którego zawsze widywała w kafenionie u Gosi i
Bartka i ciągle pytała ‘a gdzie kot?’. Po wyjściu Gosi i Bartka, Gabrysia
powiedziała, że pojechali do domu. Łukaszek pełen powagi dodał ‘tak pojechałi,
do domu, nad morze’ :-)
2006/12/17
Gabrysia zaczęła mówić zamiast Mama/Tata, ‘Mamusiu/Tatusiu’. Widząc, że bardzo
się z tego cieszymy, podchodziła na do Kasi i kilka razy powtarzała ‘Mamusiu…
Mamusiu… Mamusiu’, a potem do mnie ‘Tatusiu… Tatusiu… Tatusiu…’. I tak na zmianę
:-)
2006/12/16
W sobotę pojechaliśmy z Kaczorkami na ostatnie przedświąteczne zakupy do Media
Markt. Obiecaliśmy im, że na koniec zakupów, będą mogły sobie wybrać po jednej
bajce na DVD. Łukaszek oglądał różne bajki, aż w końcu bybrał ‘Kóla lwa’. Z
Gabrysią było dużo łatwiej. Od razu chciała Barbie. Problem polegał tylko na
tym, że miała wybrać jedna z trzech bajek. Ostatecznie zdecydowała się na
‘Barbie Fairytopia’. I od tej pory nie ma dnia, żebyśmy nie oglądali przygody
Sinby lub Eliny…
Grudzień 2006
‘Etin’. To nowe słowo Gabrysi. Przez jakiś czas nie wiedzieliśmy, o co chodzi,
kiedy Gabrysia pytała ‘gdzie je Etin?’. W końcu wszystko się wyjaśniło. Etin to
niebiesko-biały delfin, którego Kaczorki wybrały sobie w sklepiku w Kissamos :-)
Przez kilka dni Etin był jej ulubioną maskotką. Nigdzie bez niego nie chodziła,
a już na pewno nie było mowy o zaśnięciu bez Etina.
Dwa teksty Gabrysi, towarzyszyły nam przez cały grudzień:
-
‘Baja nie boje! Baja ube’ (Gabrysia się nie boi! Gabrysia lubi!) lub
alternatywnie: ‘Baja ubi ne! Baja boje’ oraz
-
‘Bajbaj mała dzidzia je. Baja duda dzidzia je’ (Łukaszek jest malutki. Gabrysia
jest duża) lub ‘Baja duda Baja sina’ (Baja jest duża i silna)
Łukaszek nauczył się mówić, że nazywa się ‘Ukasz Otowski’. Przy okazji
zainteresowały go też inne osoby… ‘Tato, a jak Baja naziwa? A jak Mama naziwa? A
jak Tata naziwa? A Babcia, Dziadzia, Ziuzia, itd.’
Od połowy grudnia opowiadamy Kaczorkom, że niedługo będą święta, przyjdzie
Święty Mikołaj i przyniesie prezenty… Na pytania, co chciałyby dostać od
Mikołaja, w tym roku już nie Kuła :-) , najczęściej słyszeliśmy odpowiedź ‘…
prezenty. Dude prezenty’ (Duże prezenty)
Pewnego wieczoru, Kasia układała z Kaczorkami puzzle. Łukaszek poszedł do kuchni
i przyniósł ścierkę – taką już nie najsuchszą. Podszedł do Kasi i chciał założyć
jej ścierkę na głowę mówiąc ‘Mamo, ty będziesz kólewna’. Kasia odsunęła się
przed ścierką i odruchowo powiedziała ‘Nie!’. Łukaszek zafrasował się na moment
a potem spytał ‘Mamo, a ty chcesz być kólewicem?’
2006/11/25
Łukaszek jeździł po domu jeździkiem. Na pytanie, dokąd jedzie, odpowiedział
oczywiście, że ‘… pociągiem do Krakowa’. Postanowiliśmy zrobić Kaczorkom
niespodziankę i przejechać się ‘pociągiem’. Oczywiście nie zaraz do Krakowa, ale
za to metrem z Dworca Gdańskiego na Kabaty. Zostawiliśmy samochód na parkingu
przed dworcem i przejechaliśmy się tam i spowrotem. Dzieciaki były bardzo
przejęte, ale przede wszystkim zachwycone. Nam też się podobało, zważywszy, że
pierwszy raz jechaliśmy warszawskim metrem :-)
2006/11/23
Tym razem ja pojechałem do Krakowa. Oczywiście nie miałem szansy nic kupić
dzieciakom… Wieczorem, po powrocie do domu usłyszałem ‘… Tato, a gdzie
prezenty?’ Na szczęście, Kasia wracając z pracy kupiła ‘prezenty z Krakowa’ więc
obyło się bez totalnego rozczarowania...
2006/11/08
Kasia pojechała w podróż służbową do Krakowa - na jeden dzień. Rano odwiozłem ją
na dworzec a wieczorem miałem po nią pojechać. Pierwszą niespodzianką dla
Kaczorków było zabranie ich wieczorem na dworzec. Były zachwycone! Na peronie
zaczęły się sprzeczać, z której strony przyjedzie pociąg Mamy. Jak Kasia w końcu
przyjechała i wysiadła z pociągu, dzieciaki tak się cieszyły, jakby nie widziały
jej przez tydzień. Na dodatek dostały od Kasi prezenty z Krakowa. W drodze
powrotnej do domu, cały czas chciały, żeby Kasia opowiadała im, co robiła cały
dzień. Wieczorem, przed samym snem, Łukaszek zebrał wszystkie prezenty, podszedł
do Kasi i powiedział ‘Mamu to prezenty z Krakowa, dziękuję’
2006/11/05
Pierwszy raz malujemy farbami. Co prawda w zestawie mieliśmy tylko jeden
pędzelek, ale i tak zabawa była doskonała.
2006/11/03
Wieczorem oglądaliśmy ‘Epokę lodowcową’. W połowie filmu Łukaszek pobiegł do
swojego pokoiku i po chwili przeszukiwania zabawek przyniósł niebieskiego słonia
na kółkach. Tata zapytał ‘Co Łukaszu, przyniosłeś mamuta?’ A Łukaszek na to
‘Tatu, to nie mamut. To sonik.’
2006/11/02
Pojechaliśmy z Kaczorkami do Bajlandii. Po wyjściu z samochodu, przed kinem,
Łukaszek zawołał ‘O, tu kino. Tu biliśmy. Z Mamą i Tatą. W kinie bilismi. Na
miśu biliśmy.’
2006/11/01
Kaczorki przychodziły do mnie z klockami i pytały ‘Tatu, a jak ten kolor nazywa?
A jak ten kolor nazywa?’ Mówiłem, jaki to kolor, one powtarzały nazwę i szły do
swojego pokoju, żeby po chwili wrócić z innym klockiem i pytaniem ‘Tatu, a jak
ten kolor nazywa? A jak ten kolor nazywa?’
2006/10/31
W wypożyczalni DVD, Gabrysia zaprowadziła mnie do plakatu ‘Sezon na misia’ i
zaczęła krzyczeć ‘Mama-Tata, Mama-Tata’, co oznaczało, że była na tym filmie z
Mamą i Tatą w kinie :-)
2006/10/30
Łukaszek nauczył się jeździć na trójkołowym rowerku – zuch chłopak! Co prawda
Gabrysia opanowała tę sztukę już w lipcu :)
2006/10/29
Pojechaliśmy na stadion kupić Kaczorkom kalosze. Gabrysi tak się spodobały
kupione kalosze, że od razu w nich została. Kalosze zyskały jeszcze więcej, gdy
okazało się, że teraz można chodzić po kałużach. Niestety Rodzice nie wpadli na
pomysł, żeby uświadomić Gabrysię, że nie wolno ich zdejmować w czasie spaceru i
w pewnym momencie przyłapali ją na moczeniu nóżki w kałuży!!! Największą
fascynacją dla Łukaszka był Stadion - będąc na koronie zawołał ‘Tatu, stadion?
Taaaki duuuzy!!!’
2006/10/28
Wieczorem odwiedziliśmy dziadków. Łukaszek zobaczył w TVN reklamę ‘Niani’ i
zawołał: ‘Ooo, Niania’. Dziadek Łukaszka pochwalił. ‘Za chwilę Łukaszek
zareagował na kolejna reklamę ‘Ooo, Hela-Hela’. Tym razem dziadek popatrzył na
Łukaszka już lekko przerażony, a jak chwilę później dziadek usłyszał ‘Ooo, Mada
Eem’ zapytał z przerażeniem ‘Kasia! Czy on zna wszystkie seriale z TVN?
Zapomnieliśmy uświadomić dzidka, że wiedza Łukasza na temat seriali pochodzi
głównie z uwielbianych przez niego reklam.
2006/10/27
Łukaszek wszedł w fazę pytania ‘A co to je?’, przy czym zdecydowanie bardziej
interesuje go samo zadawanie pytań niż słuchanie odpowiedzi.
2006/10/26
Monika, wołającej Łukaszka przejęzyczyła się i zamiast powiedzieć „Frędzelku”,
powiedziała do niego „Frędzel”. Łukaszek odwrócił się, podszedł do niej i bardzo
poważnie oświadczył ‘Pani Moniko, ja nie Fredzel. Ja Baj-baj!!!’ Wieczorem Tata
pojechał odwieźć płyty do wypożyczalni i jak zwykle zabrałem ze sobą dzieciaki.
Gabrysia zaczęła machać i wołać ‘Pa-pa domku, pa-pa.’ Za to Łukaszek ‘Uwazaj
Tatu, brum-brum na ciebie jedzie’.
2006/10/23
Kaczorki zostały pod opieką dziadków. Na dworze, jeździły po bruku na jeździkach
a Babcia pieliła trawę z bruku. W pewnym momencie Gabrysia wjechała w Babcię.
Gdy wjechała w drugi raz, Babcia zwróciła jej uwagę. Gdy wjechała trzeci raz,
podjechał do niej Łukaszek, przyłożył jej pięścią w plecy i zbeształ 'Baja! Nu,
nu, nu. Baba brum-brum. Nu, nu, nu Baja'. Gabrysia spuściła głowę, odjechała i
więcej nie wjeżdżała w Babcię.
Wieczorem, kiedy rodzice ćwiczyli na siłowni, Kaczorki próbowały namówić Babcię,
żeby włączyła im w telewizji Mini-Mini. Babcia nie mogła znaleźć odpowiedniego
programu, więc poirytowana Gabrysia zabrała Babci pilota i mówiąc ‘Baba, nie taa.
O taa’ sama zaczęła wciskać przyciski szukając Mini-Mini.
2006/10/22
Wracając do domu, zatrzymaliśmy się w myjni samochodowej. Na pytanie, kto jedzie
z Tatą, Łukaszek szybko zadecydował ‘Baja. Ja boje myni.’ I tak, Łukaszek z
Mamusią oglądali mycie samochodu z zewnątrz, a Gabrysia z Tatą siedziała w
samochodzie i od środka z wielkim zainteresowaniem oglądała wielkie wirujące
szczotki. Z myjni wyjechała trochę zaniepokojona, ale powiedziała, że się jej
podobało i następnym razem też chce jechać do myjni. Łukaszek szybciutko dodał
‘Ja nie. Ja boje.’
2006/10/21
Kaczorki pierwszy raz poszły do kina. Wybraliśmy się na ‘Sezon na Misia’.
Opowiedzieliśmy im dokładnie, co to jest kino i że będziemy oglądać bajkę i że w
kinie będzie ciemno i trzeba być cicho. Kaczorki były zachwycone. I tym, że taki
duży ekran, że tyle foteli i tyle dzieci z rodzicami i co najważniejsze, że one
też mają swoje fotele. Jak tylko usiedliśmy na swoich miejscach to fotele
Kaczorków się złożyły pomimo, że Kaczorki już siedziały :) Jak już udało się
opanować składające fotele to Kaczorki zaczęły nas uciszać przykładając paluszek
do buzi :) Najwyraźniej zapomnieliśmy wspomnieć, że cicho trzeba być w czasie
filmu. Film podobał się zarówno Kaczorkom jak i rodzicom. Gaba po wyjściu z kina
ciągle powtarzała „Ihsio, Ihsio”, a Łukaszek „Miś, miś i jego Mama”. Po kinie
poszliśmy kupić Kaczorkom buty zimowe. Gabrysi spodobały się tak bardzo, że
przez kilka kolejnych dni zakładała je kiedy tylko mogła.
2006/10/17
Kaczorki się zbuntowały i nie chciały iść. Łukaszek oświadczył ‘Ja ne aaa aa aaa.
Ja Mada Eem’ (Nie idę spać. Oglądam Magdę M)
2006/10/14
Łukaszek, gdy jechał z Tatą samochodem i zobaczył zielone światło na
krzyżowaniu, zarządził ‘Jedź, kuka mać’… Trwają poszukiwania osobnika, od
którego Łukaszek się tego nauczył…
2006/10/05
Łukaszek to perfekcjonista :-) Gdy coś mu nie wychodzi, cofa się do momentu, gdy
wszystko było OK i zaczyna od nowa.
Po pracy pojechaliśmy na bazarek. Wracając, poprosiliśmy Kaczorki, żeby znalazły
nasz samochód na parkingu. Łukaszek odszukał go bezbłędnie, ale kilka metrów od
samochodu wywrócił się. Trzeba było wrócić z nim na bazarek, tak żeby mógł
jeszcze raz, tym razem bez zakłóceń znaleźć samochód na parkingu.
Sytuacja powtórzyła się wieczorem, kiedy Kaczorki miały przynieść swoje kołderki
i położyć się na kanapie w salonie. Gdy Tata ułożył Łukaszkowi poduszkę na
kanapie, Łukaszek wrócił do swojego pokoiku, wrzucił kołderkę do łóżeczka a po
chwili rozpoczął wszystko od nowa, poprawiając poduszkę sam.
2006/10/04
Od dłuższego czasu, Dziadkowie nie mogą się doczekać kiedy Kaczorki będą u nich
spać pierwszy raz. Wieczorem, rodzice ustalili, że w najbliższy weekend można
będzie spróbować… Najpierw jednak postanowili skonsultować to z Kaczorkami. I tu
pojawił się mały problem. Veto Gabrysi „Aaa aa aaa ne Baba-Dziadzia. Aaa aa aaa
Mama-Tata” :-) No cóż. Dziadkowie będą musieli jeszcze troszkę poczekać…
W nocy Gaba miała zły sen. Rodziców obudziła wołając „Mama, Tata”. Tym razem do
Gabrysi zszedł Tata – wyjątkowo :-) A co zrobiła Gaba widząc Tatę? „Nie Tata,
Mama”. Nie było rady. Mama musiała zejść i przytulić na chwilę Gabrysię. Tata
‘obraził się’ na Gabę, ale od dzisiaj ma przynajmniej dobrą wymówkę żeby nie
wstawać w nocy :-)
2006/10/01
W telewizji leciał film ‘Uwolnić orkę’. Łukaszek przez chwilę pooglądał film i
zreasumował: „Tata, duża ryba lubi morze”.
2006/09/30
Nasza trzecia wizyta w ZOO. Rano Łukaszek będąc jeszcze w łóżeczku, zażyczył
sobie „Ja do ZOO”. Nie wiemy czy go dobrze zrozumieliśmy, ale tego dnia
zaplanowaliśmy wizytę w ZOO. Umówiliśmy się z Kaczorkami, że w ramach ‘ćwiczenia
nóżek’ nie bierzemy ze sobą wózków (i tak nie są używane od dłuższego czasu).
Planowaliśmy ograniczyć się do ‘ćwiartki’ ZOO, ale kiedy pytaliśmy jakie
zwierzątka by chciały zobaczyć, okazało się, że nici z naszych planów. W sumie
spędziliśmy bardzo miłe popołudnie, łącznie około trzech godzin. Podobno był to
ostatni taki ciepły i słoneczny weekend. A Kaczorki dzielnie przewędrowały całą
drogę – no może ze sporadycznymi chwilami słabości Łukaszka. Ale naprawdę były
to nieliczne przypadki :-)
2006/09/27
Mama poszła do fryzjera, a Tata z Kaczorki pojechali do Ikea kupić długo
obiecywaną Mamie witrynkę :-)
W Ikea, Tata wziął wózek bagażowy i razem z Kaczorkami zapchali go do
odpowiedniej alejki, gdzie w paczkach na ogromnych półkach magazynowych leżały
zapakowane przedmioty. Łukaszek, pomny niedawnych podróży lotniczych, stanął na
środku alejki i powiedział: „Tata, tu dużo bagaży” :-) Tata zapakował witrynkę
na wózek, Kaczorki postawił każde w rogu wózka, poprosił by mocno się trzymały.
Kaczorkom, jadącym razem z ‘bagażami’ na wózku, bardzo się podobała droga do
kasy a potem do samochodu. Wzbudzały też spore zainteresowanie wśród
przechodzących ludzi. Parafrazując Łukaszka ‘dużo ludzie’ :-)
To były najszybsze zakupy w IKEA. Od przyjazdu do wyjazdu z parkingu równo 25
minut! Rekord świata.
Ponieważ Tata miał jeszcze około godziny do swojej wizyty u fryzjera, zaczął z
Kaczorkami ustalać jak zagospodarują wolny czas. Jedną z propozycji było
podjechanie na myjnię samochodową. Gabrysia, która nigdy nie była w myjni od
razu się zgodziła. Natomiast Łukaszek, który widocznie niezbyt miło wspominał
wizytę w myjni samochodowej, szybciutko zaoponował. „Ne myni, ne. Ja boje”. Na
pytanie Taty czego się boji, odpowiedział. „Tata, ja boje myni. Ne myni. Ne”.
Tak więc myjnia odpadła.
Kiedy o 19:30 Kaczorki przyjechały z Tatą do Pani fryzjerki, Łukaszek zamiast
pozwolić Tacie usiąść na fotelu do strzyżenia, sam szybciutko tam wskoczył.
Pomni niedawnych szopek ze strzyżeniem Łukaszka przed wyjazdem postanowiliśmy
wykorzystać sytuację. W zakładzie fryzjerskim nikt nie mógł się nadziwić, że to
ten sam chłopczyk, który jeszcze kilka tygodni tak się awanturował. Łukaszek nie
dość, że dał się ostrzyc to siedział na fotelu bardzo dumny i grzecznie
wykonywał wszystkie polecenia pani Anetki. Kiedy Łukaszek schodził z fotela, a
Tata już miał siadać, naraz zjawiła się Gabrysia, która zarządziła „Tera Baaja”.
Cóż było robić. Tata przepuścił Gabrysię, której pani Anetka podstrzygła grzywkę
i uczesała włosy. Ostatecznie Tata też doczekał strzyżenia :-)
2006/09/25
Wieczorem Gabrysia i Łukaszek przystawili krzesełka do zlewu w kuchni i bawiąc
się kubeczkami, przelewali wodę. W pewnym momencie Gabrysia zostawiła Łukszka i
poszła do Mamy. Za chwilę z kuchni słychać było rozpaczliwy krzyk Łukaszka. Gdy
rodzice przebiegli do kuchni, krzesełko było odsunięte, Gabrysia uparcie
próbowała otworzyć szafkę, żeby wyrzucić do kosza papierek który dostała od Mamy
a Łukaszek… wisiał na łokciach nad zlewem machając rozpaczliwie nóżkami w
powietrzu…
2006/09/13
Wracamy z wakacji :-(
2006/08/31 - 2006/09/13
Pozdrowienia z KRETY :-)
Pipa, pupa, dupy, czyli jak nasze dzieci poszerzają swoje słownictwo
Na Krecie Kaczorki się rozgadały, zwłaszcza Łukaszek, który dzielnie próbował
składać pierwsze zdania.
Przebojem wyjazdu było:
-
„Mama to nie uda” – stosowane gdy Łukaszkowi coś nie wychodziło,
-
„Mama / Tata ja boje” – stosowane gdy Łukaszek się przestraszył; gdy pytaliśmy
czego się boi odpowiadał np.: „dużo ludzie idą”, gdy przechodziło koło nas dużo
ludzi,
-
„Mama, Gaba nie brum-brum, Gaba ka-ka” – stosowane gdy Gabrynia miała już dosyć
zwiedzania czy jazdy samochodem i chciała robić rybkę w wodzie, czyli po prostu
iść na plażę.
-
„Baja macia-macia?" oznacza: Czy Gabrysia może?
-
„Baja tuta, tuta?” oznacz: Czy Gabrysia może być/iść/zostać tutaj? A jeżeli nikt
jej nie odpowiadał, szło za tym „Ta, Baja tuta”
Obok pierwszych, nieraz bardzo śmiesznych, zdań Kaczorki wymyślały również wielu
zabawnych określeń, np.: pipa (chipsy), pupa (piłka), dupy (buty).
2006/08/30
Wylatujemy na wakacje.
2006/08/27
Gabrysia wymyśliła zabawę z lalką. Zawijała lalę w kocyk i nosiła na rękach jak
dzidzię :-) Łukaszek się dołączył ze swoją ‘dzidzią’ i nawet zaczął śpiewać
kołysankę ‘aaa aa aaa, kukida, aaa aa aaa, kukida’ (aa aa aa kotki dwa).
Wieczorem Gabrysia zaczęła śpiewać. Był to prawdziwy koncert trwający kilka
minut. W końcu Łukaszek nie wytrzymał i powiedział ‘tisa Baja! Ne aaa aa aaa’.
2006/08/26
Zapytaliśmy Kaczorków co będą robić na Krecie. Gabrysia odpowiedziała (po
swojemu), że będzie pływać jak rybka, Łukaszek krótko – ‘gila’ (grill).
Postanowiliśmy, że skoro tak to lubi to zrobimy grilla - prawdopodobnie
ostatniego w tym roku.
Dodatkowy zachwyt u Kaczorków wywołał przyjazd cioci Ani. Zauroczony Łukaszek na
jeden dzień zrezygnował z powtarzania ‘cocia Zusia’ na rzecz ‘cocia Aaniaa’.
2006/08/24
Z Łukaszka temperaturą to był fałszywy alarm, ale Gabrysia postanowiła trzymać
rodziców w niepewności do ostatniej chwili. Co drugi dzień ma gorączkę…
2006/08/23
Mama wymyśliła lepienie z plasteliny. Łukaszek bardzo nas zaskoczył, ponieważ
wszystkim rozdawał plastelinę, a do tego mówił ‘posse’ (proszę). Potem zaskoczył
nas jeszcze raz. Gdy Mama ulepiła z plasteliny (brązowej) bałwanka i zapytała
Kaczorki czy wiedzą co to jest. Łukaszek zamyślił się i z pełną powagą
odpowiedział ‘ee eee’ (kupa) :-)
2006/08/22
W nocy Gabrysia dostała wysoką gorączkę. Ponad 39,9°C. Osiem dni przed wyjazdem
na wakacje :-( W nocy obudziła się z płaczem, więc dostała lekarstwo na zbicie
temperatury i poszła spać z Rodzicami.
Rano, jak rodzice wstali do pracy, oczywiście z wielkim hukiem spadła z łóżka…
Zadzwoniliśmy do przychodni, żeby umówić się z panią doktor, ale niestety –
wakacje. Jedyny lekarz miał wolne o 12:45. Nieludzka pora, ale trudno. Tacie
udało się wyrwać z pracy i przyjechać do domu po Gabę. Gdy już mieliśmy wchodzić
do gabinetu, zadzwoniła Mama z informacją, że przed chwilą rozmawiała z Monią i…
Łukaszek właśnie dostał gorączkę :-(
Pani doktor powiedziała, że to wirus, ale może wszystko będzie OK.
Biorąc pod uwagę, że wakacje zaplanowaliśmy już w kwietniu – raczej nieciekawa
sytuacja na tydzień przed planowanym wyjazdem… Stres, to mało powiedziane!
2006/08/20
Nie wiadomo, czy atmosfera zbliżającego się wyjazdu udziela się też Kaczorkom,
ale faktem jest, że rano zażyczyły sobie, żeby im zdjąć z szafy ich kreteńskie
laleczki. Chłopca i dziewczynę w tradycyjnych kreteńskich strojach, kupione w
zaszłym roku w hali targowej w Chanii. Co chwila nakręcały ich pozytywki
pokazywały rodzicom, że laleczki kiwają do nich główkami :-)
Przed południem pojechaliśmy na zakupy, żeby kupić buty sportowe dla Taty na wyjazd. W sklepie
Mama z Gabrysią wybierały buty, a Łukaszek zanosił je do Taty do przymierzenia.
Okazało się, że Gabrysia jest równie wybredna jak Tata. Gdy zaglądały z Mamą do
kolejnych pudełek, Gabrysia głośno komentowała, 'bee'. Przy okazji nie obyło się
bez jazdy na karuzeli i Gabrysi ulubionym
motorze.

Po powrocie do domu, przed poobiednią drzemką, pierwszy raz się zdarzyło, żeby
dzieciaki nas popędzały do wyjściem z ich pokoju 'Mama, Tata pa-pa. Dzwi' (Mamo,
Tato idźcie już i zamknijcie drzwi)!!!
Mama zarządziła wieczorem sprawdzenie, czy Kaczorkowe pontoniki jeszcze się
nadają na wyjazd. Tata je napompował, czując na nich jeszcze smak morza :) i
wspomnienie harców na plaży w Paleohorze. Kaczorki tak się ucieszyły widząc
pontony, że trzeba było pozwolić im je zabrać do wieczornej kąpieli :-)

Tego
wieczoru kąpiel trwała baaardzo długo a podłoga 'widziała' tyle wody pierwszy
raz od powodzi zrobionej przez
Gabrysię :-)
Wieczorem, gdy Gabrysia nie
może zasnąć nawołuje rodziców, wołając 'Mama, Tata! Baja tuta!'
2006/08/19
Rano, Łukaszek pojechał z Tatą do serwisu. W czasie gdy samochód był na
przeglądzie, Łukaszek oglądał nowe samochody, ale najbardziej podobał mu się
motor.

Gabrysia zaczęła mówić na swojego misia z łóżeczka 'Isio' :-)
Wieczorem Łukaszek bawiąc się, podnosi rączki obserwując swój cień na ścianie.
Widząc przyglądającego mu się Tatę, tłumaczy 'Tata tień' :-)
2006/08/17
Wieczorem, Tata z Mamą grają w ‘bonga’, tzn. badmintona po Łukaszkowemu :-)
Kaczorkom bardzo podoba się ta gra. Gdy rodzice odpoczywają, Łukaszek bierze
rakietki i próbuje namówić Gabrysię do gry ‘Baja bonga Baj, eee? Baja bonga?’
Zaczynają machać rakietkami, próbując trafić w leżącą na ziemi lotkę ale
bardziej wygląda to na wzajemne okładanie się rakietkami, także rodzice szybko
kończą ich grę… Na pytanie kto lepiej gra, Mama czy Tata, Łukaszek odpowiada
‘Baja i Baj’ :-)
Skoro Łukaszek nie może grać, to postanawia straszyć Mamę. Przynosi w rączce
kawałek kory i mówiąc ‘Mamo bonka’ udaje, że trzyma robaka. Najbardziej mu się
podoba, gdy Mama piszczy z przerażenia.
Wieczorem Tata znajduje na
www.explorecrete.com puzzle z obrazkami Krety. Razem układamy puzzle w
komputerze, a Kaczorki klaszczą i cieszą się za każdym razem, gdy uda się
dopasować do siebie elementy :-) O dziwo, za każdym razem, gdy paluszkiem
pokazują jakąś kosteczkę, bardzo szybko udaje się ją dopasować. Za kilka
miesięcy chyba same będą układać puzzle…
2006/08/15
Od jakiegoś czasu, Kaczorki namawiały nas na zrobienie grila. Wyglądało to mniej
więcej tak 'Tata gila? Eee?' Pojechaliśmy po węgiel i zrobiliśmy grill. Gabrysia
i Łukaszek bardzo pomagają rodzicom. Mama podaje im wszystkie rzeczy a one
wspaniale je przenoszą na taras. I to bez żadnych strat! Zaprosiliśmy jeszcze
wujka Andrzeja i robiliśmy wielkie 'gila am-am'.
Łukaszek znalazł ogromną żabę,
a potem męczył wujka, żeby się z nim bujał na dziecięcej huśtawce. Ale
absolutnym hitem było Łukaszkowe naśladowanie wujka w paleniu papierosa.
Łukaszek znalazł kawałek drewienka, wyglądającego całkiem jak cygaretka,
przystawiał go co chwila do ust i wypuszcza powietrze. Na dodatek, co pewien
czas dotykał nim popielniczki. A wszystko to z wielką powagą. Ale najlepsze
zostawił na koniec. Z piaskownicy przyniósł plastikową filiżankę wypełnioną
piaskiem i usiadł wujkowi na kolanach. W jednej rączce kawa, w drugiej
papierosek z drewienka - rewelacja :-)
Ulubionym bohaterem Gabrysi jest Pszczółka Maja. Gabrysia często podkreśla, że
na drugie imię ma Maja. 'Baja Maajaa'. A może wydaje się jej, że jest
pszczółką... W każdym razie, wieczorem leżąc w łóżeczku przez pół godziny
śpiewała piosenkę tytułową z Pszczółki Mai. Brzmiało to mniej więcej tak 'Maja,
Maja, Maajaa, aa
aaa aa aaa aa,
Maja, Maja, Maajaa, aa
aaa aa aaa aa' :-)
2006/08/14
Rano jak dzieciaki się obudziły, czyli gdzieś około godziny 10-tej, do ich
pokoju weszła Monika, po tygodniowej nieobecności. Gabrysia skomentowała to
mniej więcej tak 'Ooo Monia. Ne Mama, ne Tata, ne Baba. Monia!'
2006/08/13
Łukaszek zaczął używać 'i'. Teraz, jak gdzieś jedziemy, bardzo ładnie wylicza
wszystkich w samochodzie 'Mama i Tata, Baja i Baj'. Przejeżdżając w pobliży
wody, Gabrysia bardzo się ożywia i mówi 'Ta Baja kaka, ta Baja maja, ta Baja
Dzidzia'. Zaraz potem przejeżdzamy koło reklamy OBI. Gabrysia z podnieceniem
woła 'Bacia-Ba, Baja Bacia-Ba' a za chwilę 'paa-paa Bacia-Ba' :-)
2006/08/12
Babcia Jana wyjechała, a w odwiedziny przyjechała babci Agnieszka i dziadek
Andrzej. Teraz Łukaszek chodzi i mówi 'baba Aga, baba Jania'. Dziadek pozwolił
im pobawić się w samochodzie. Było to o tyle niebezpieczne, że następnego dnia
mieli jechać na urlop do Ustki. Na szczęście ucierpiało tylko światło stopu
przymocowane do tylnej szyby...
2006/08/10
Ti. Niektórzy mówią cześć. Łukaszek mówi 'ti'. Przychodzi i mówi 'ti Tata, ti
Mama'. Za chwilę odwraca się i mówi 'pa-pa Tata'. Na pytanie dokąd idzie,
odpowiada 'do Mama, do Baja'. Czasami, na pożegnanie mówi 'to pa' :-)
2006/08/09
Od ponad tygodnia Kaczorki chodzą w dzień bez pieluszek. Za każdym razem, gdy
potrzebują skorzystać z nocniczka przychodzą i mówią 'Mama/Tata siusiu/tiutiu' lub
'Mama/Tata ee-ee'. Słowo wyjaśnienia - Łukaszek mówi 'siusiu' a Gabrysia mówi 'tiutiu'.
Dzisiaj pojechaliśmy po pracy na zakupy na bazarek. Bez
pieluszek!!!! Po powrocie do domu, Gaba zaczęła pukać do drzwi i poganiać Tatę
mówiąc 'Tata, Tata, dźwi. Tiu-tiu' :-)
2006/08/08
Rozpoczął się 'Tydzień z babcią Janą'. Ciocia Monia wyjechała na tydzień nad
morze i gdy rodzice są w pracy dzielnie zastępuje ją babcia Jana.
Wieczorem Łukaszek ugryzł Gabrysię. Tata usiadł koło niego na podłodze i zaczął
go karcić. W pewnym momencie przyszła Gabrysia, przytuliła się do Taty pleców i
zaczęła mówić 'Tatu, ne Baj-baj, Tatu ne' a potem złapała obiema rączkami za
głowę Taty i przekręciła w stronę telewizora, jakby chciała zakończyć karcenie
Łukaszka!!!
2006/08/07
Mama ma dzień wolny i została w domu z Kaczorkami. Nareszcie wyzbierali
wszystkie jabłka, które spadły z drzewek. Tata już parę razy próbował zbierać z
Kaczorkami jabłka, ale jakoś nie wyszło…
Gaba znalazła doskonały sposób, żeby namówić Tatę na włączenie Teletubisiów.
Przychodzi, przechyla główkę, składa rączki i mówi "Tatuu, Ble-ble?"
Wieczorem przyjechała babcia Jana. Dzieciaki były zachwycone. Jednak nie da się
ukryć, że największe zainteresowanie wzbudziła Babci torba. Tak jak by
wiedziały, że zaraz coś dostaną :-)
2006/08/06
W południe mieliśmy wszyscy odwieźć Ciocię na Dworzec Centralny. Ponieważ padał
deszcz, dosyć długo musieliśmy tłumaczyć Gabrysi dlaczego wychodzimy. Gabrysia
ciągle powtarzała "Dee, nie pa-pa".
Kaczorki pierwszy raz widziały pociągi 'na żywo'. Tak bardzo im się spodobały,
że najpierw machaliśmy Cioci Dasy odjeżdzającej do Czech, potem podróżnym
jadącym do Krakowa i... jeszcze kilku innym pociągom :-)
Wracając do domu mijaliśmy reklamę Obi. Zazwyczaj Kaczorki nazywają bobra z Obi
‘Bacia-Ba’ (wiewiórka). Tak też było i tym razem, ale Gaba wyrecytowała całym
zdaniem ‘Baja Maja, Baja Dzidzia, Baja Bacia-Ba’. Na pytanie rodziców, czy
Łukaszek coś powie, usłyszeliśmy krótko ‘Kaml’ :-)
Po powrocie do domu, Kaczorki układały z Tatą klocki, które dostały od Cioci.
Właściwie, to Tata układał, twierdząc, że dwa wymieszane zestawy klocków są zbyt
trudne :-) Dzięki tej wymówce, Tata zajął się układaniem obrazków z Krtkem i
Ferdou Mravencem :-)
2006/08/05
Przyjechała do nas ciocia Dasa z Czech. Wstaliśmy wcześniej (jak na sobotę) i
już o 10-tej pojechaliśmy pokazać Cioci Stare Miasto. Pokazaliśmy rynki Starego
i Nowego Miasta, Barbakan i Zamek Królewski. Jednak najlepsza była bita śmietana
z owocami na Rynku Starego Miasta :-)
Po południu, robiliśmy grill. Łukaszek podszedł do Taty i zapytał "Tata, gila
Bajbaj am-am?". Przyjechała jeszcze ciocia Magda z wujkiem Markiem i
przyszła ciocia Zuzia z wujkiem Michałem. Łukaszek miał więc cioć do wyboru :-)
Na dodatek, wujek Marek zapakował Kaczorki do swojego pięknego Volvo i jeździł z
nimi do przodu i do tyłu przez około pół godziny. Potem pozwolił im posiedzieć
jeszcze w samochodzie. I tak oto wujek Marek zajmuje obecnie pierwsze miejsce w
rankingu najlepszych wujków :-) Na dodatek, Kaczorki dostały jeszcze kredki, co
dla nich było prawdziwą frajdą, ale istnym utrapieniem dla Taty...
2006/08/04
Łukaszek powiedział nam przez telefon „kocham Cię” – trochę ‘po swojemu’ ale
uroczo :-)
2006/08/03
Wizyta u stomatologa dziecięcego. Kaczorki zostały pochwalone za mycie ząbków,
co bardzo dowartościowało Tatę, który odpowiada za ich czyszczenie. Łukaszek
został troszkę skarcony za ssanie kciuka :-(
Po stomatologu odwiedziliśmy ciocię Monię.
2006/08/01
Od jakiegoś czasu Łukaszek fascynuje się samochodem cioci Zuzi. Ostatnio Tata
wymyślił, żeby Łukaszkowi sugerować, że samochodzik cioci Zuzi wolałby, żeby
Łukasze zrobił tak lub tak. Poskutkowało! Łukaszek jak dowiedział się, że
samochodzik nie jest zadowolony z ‘brudnej’ główki Łukaszka, sam zgodził się na
jej umycie!!!
Łukaszek podlewał kwiatki u Dziadka. Gdy podeszła do niego Mamusia i chciała go
pochwalić, Łukaszek raptownie się odkręcił i… podlał również Mamusię :-)
Wieczorem, Kaczorki bardzo długo rozmawiały z dziadkami przez telefon.
Najśmieszniejsze było pokazywanie paluszkiem różnych rzeczy.
Weekend grilowania. Łukaszek rano włączył lampkę, chwilkę na nią popatrzył i..
dotknął żarówkę paluszkiem :-( Oczywiście troszeczkę się poparzył, ale może
dzięki temu omijał gril przynajmniej na dwa metry!
U Gaby ujawniła się ‘fobia’ na tle os i mrówek. Prawdziwym przerażeniem napawały
ją blisko przelatujące osy. Zaczynała wtedy płakać i głośno krzyczała ‘Maja tu,
Maja tu!’ Tak dobrze zapamiętała przelatujące blisko osy, że nawet po tygodniu,
na pytanie gdzie przelatywała maja, Gabrysia pokazywała, że koło ucha i kolanka.
Gaba zaczyna wymuszać zwracanie na siebie uwagi Mamy. Gabrysia wołała po prostu
"Mamo, Mamo, Baja tuta, tuta!"
Gabrysia nauczyła się mówić "daj". Chodzi teraz i jak mewy z "Gdzie jest Nemo"
mówi "daj, daj, daj, daj".
Gabrysia zaczyna śpiewać. Jej repertuar na razie ogranicza się do jednej
piosenki "Baja kakaja, Baj-baj nu kakaj". Jednak z czasem jej śpiewanie się
wydłuża. Po pewnym czasie, potrafiła tak śpiewać do pół godziny :-|
Mama zadzwoniła do Taty z prośbą o telefon do domu, ponieważ Łukaszek ma coś do
powiedzenia… Łukaszek pięknie wyrecytował ‘Mama-Kasia, Tata-Kuba’
Wieczorem pojechaliśmy do babci Agnieszki i dziadka Andrzeja. Spotkaliśmy się z
ciocią Martą, wujkiem Piotrkiem i Milenką. Dzieciaki bawiły się bardzo ładnie,
aż w pewnym momencie Łukaszek podszedł do Mamusi i cichutko powiedział jej
‘Mama, Baba-Dziadzia koniec’. Jasny sygnał, że czas wracać do domu :-)
Tata miał przedłużony weekend i został z Kaczorkami w domu. Cały dzień
spędziliśmy na dworze, mocząc się w dziecięcym baseniku, skacząc na materacu i
bujając na huśtawce.
Gabrysia zaczęła 'na poważnie' używać nocnika!!! Co pewien czas siadała na
nocnik i po chwili przynosiła pokazać Tacie zawartość. Ponieważ Tata cieszył się
jak szalony i wielce ją chwalił, wygląda na to, że Gabrysia będzie używać
nocnika już na stałe!!! A Łukaszek? Dla towarzystwa siada na swoim nocniku koło
Gabrysi, ale za dużo z tego siedzenia nie ma…
Wieczorem odwiedzili nas Zuzia z Michałem. Oczywiście Michał jak tylko usłyszał
'tii dziuuwoo', szybko nauczył Łukaszka mówić 'Ty Kaco'. I tak Łukaszek chodzi
teraz po domu i z dumą recytuje: 'tii dziuuwoo, tii kaacioo'.....
Upały sprzyjają pokonywaniu niechęci Łukaszka do kąpieli. Jednakże, każdorazowo
upewnia się, że nie będzie myta głowa, pokazując ręką na włosy i mówiąc 'ne ne'.
W poniedziałek wieczorem, może w wyniku przemęczenia po podróży i ponownej
zmianie klimatu, Łukaszek nie chciał wieczorem się wykąpać. Pomimo zapewnień
rodziców, że nie będzie myta głowa, zgodził się wejść do wanny dopiero kiedy
Tata założył mu... przeciwsłoneczny kapelusik.
Na weekend pojechaliśmy do Wisły odwiedzić dziadków. Pomimo upałów wyjazd był
bardzo udany. Po miesiącu od ostatniego pobytu Kaczorki pamiętały hotel, windę
(która niewątpliwie jest dla nich wielką atrakcją) i drogę do dziadków,
pokazując ręką kierunek i głośno krzycząc 'Mama-Tata tuta, tuta (tutaj)'.
Tym razem w hotelu mieliśmy tylko jedno łóżeczko dziecięce. Pomimo późnego
przyjazdu, po 22-ej, mieliśmy małą aferę. Najpierw zarówno Gabrysia jak i
Łukaszek chcieli spać w łóżeczku, a gdy to okazało się za ciasne, stwierdzili,
że będą spać z nami. W końcu udało nam się wytłumaczyć, że jedno z dzieci śpi z
rodzicami, drugie w łóżeczku, a jutro będzie zamiana.
Obowiązkowym punktem były atrakcje wesołego miasteczka. Szczególnie jazda
ciuchcią i na latających kaczorkach. Na tych ostatnich, nazywanych przez
Kaczorki 'kaka' mogły jeździć tylko z rodzicami, ale za to sterowały przyciskiem
góra-dól.
Dodatkową atrakcją pobytu w Wiśle okazały się ogromne, nadmuchiwane zabawki:
krokodyl i basen z piłeczkami. Krokodyl miał wielką paszczę, która co pewien
czas się zamykała i otwierała. Należało do niej wejść i zjechać zjeżdżalnią
wewnątrz krokodyla, następnie obejść krokodyla na zewnątrz i całą czynność
powtórzyć. Łukaszek potrafił tak dwadzieścia razy!!! Gabrysia natomiast
zachowawczo wolała trzymać się od krokodyla z daleka, a tym bardziej nie myślała
o wchodzeniu mu do paszczy. Za to świetnie bawiła się w piłeczkach. Troszkę się
zaniepokoiła, gdy dołączył do niej Łukaszek i cały zakopał się w piłeczkach,
tak, że wcale nie było go widać, natomiast spod powierzchni piłeczek dochodził
tylko jego śmiech :-)
W niedzielę, przed powrotem do domu Babcia nauczyła Łukaszka 'po czesku'...
Łukaszek chodzi teraz i ku ogólnemu zadowoleniu powtarza 'Ty Duvo' co z jego
cudownym akcentem brzmi mniej więcej tak: 'tii dziuuwoo'.
Powódź w łazience i 'Mama bach'.
Za każdym razem, gdy Kaczorki wracają z dworu, myją ręce w łazience, stojąc przy
umywalce na pudle z brudnymi ubrankami. Bardzo to lubią, zwłaszcza Gabrysia,
która w wodzie czuje się jak ryba, a ręce myje około 10 minut, a Mamie pytającej
czy już umyła ręce, zwyczajowo odpowiada "ne" :-)
Dzisiaj jak zwykle, Gabrysia zaczęła myć ręce, Mama przygotowywała jedzenie a
Tata oglądał z Łukaszkiem 'Fakty'. Po pewnym czasie, Mama poszła po Gabrysię
i... naraz Tata usłyszał krzyk Mamy. Po przyjściu do łazienki, Tata zastał Mamę
leżącą na podłodze, w ogromnej kałuży wody. Tym razem Gabrysia nie tylko myła
rączki, ale zrobiła nam również w łazience małą powódź. Gaba chyba cofnęła się o
krok do tyłu i przez jakiś czas nie będzie sama myć rączek :-)
Od pewnego momentu Łukaszek zaczął mówić do nas „Mamunia” i „Tatu” – jest to
urocze!!!
Łukaszek poznał znaczenie wyrazu „kuniec” (koniec) i jak tylko coś mu się nie
podoba (np. chce już wyjść z kąpieli) głośno informuje „Mama, mama kuniec”.
Ostatnie tygodnie Mama intensywnie przygotowywała się do egzaminu z języka
angielskiego. W związku z tym często na głos, po angielsku, omawiała tematy do
egzaminu ustanego. Przygotowywania Mamy do egzaminu nie przypadły do gustu
Gabryni i Tacie.
Gabrynia nie za bardzo rozumiała dlaczego Mama nie zajmuje się nią i w proteście
zabierała ze stołu Mamy notatki i robiła z nich tzw. „kuki” (kulki) – niestety niektóre
z nich wylądowały w koszu na śmieci, bo Gabrynia lubi robić porządki i zostały
stracone na zawsze. Z kolei Tata był już mocno zmęczony ciągłym nadzorowaniem i
poprawianiem Mamy i też próbował protestować :-( Jedynie w Łukaszku Mama
znalazła podporę – zawsze gdy mama zaczynała mówić po angielsku Łukaszek siadał
koła Mamy i zaczynał się głośno śmiać.
Od kilku dni przygotowywaliśmy Kaczorki do pierwszej wizyty u stomatologa.
Opowiadaliśmy im, że pojedziemy do pana doktora (wujka Michała), który sprawdzi
czy wszystkie ząbki są zdrowe. Instruowaliśmy Maluchy, że trzeba będzie usiąść
na fotelu (Łukaszek natychmiast podłapał, mówiąc „Ta, ta, kapa”, tzn. tak, tak,
kanapa), że trzeba będzie szeroko otworzyć buzię i pokazać panu doktorowi
wszystkie ząbki :-)
Pierwsza wizyta Kaczorków u stomatologa odbyła się w poniedziałek. Jak zwykle,
na pierwszy ogień poszła Gabrysia, jako dziecko zwykle współpracujące z
lekarzami. Jednak tym razem było inaczej - od momentu, gdy Gaba wylądowała na
fotelu zaczęła rozpaczliwie płakać. Co prawda wykonywała wszystkie polecenia,
pokazywała ząbki, zniosła prześwietlenie i odpowiadała na proste pytania, ale
cały czas płakała i sprawdzała czy blisko jest Mama, Tata i Baj. Powstała nawet
teoria, że Gabrysia współpracuje tylko z lekarzami-kobietami, bo zdecydowanie
nie ma zaufania do obcych facetów zaglądających jej do buzi :-)
Za to Łukaszek, tym razem badał się bez problemu. Sam wspiął się na fotel,
grzecznie otworzył buzię i bez problemu pozwolił na przegląd uzębienia. Wygląda
na to, że jednak w jakiś sposób identyfikują się z własną płcią - pomimo tego,
co wyczytaliśmy – mianowicie, że świadomości własnej płci pojawia się dopiero w
wieku 3-4 lat :-)
Co do Łukaszka, pan doktor oglądając jego ‘wystające siekacze’ załamał ręce i
zalecił zrobienie ‘czegoś’ ze ssaniem kciuka. Niestety, ssanie kciuka u Łukaszka
jest jego ‘funkcjonalnością’ wrodzoną i raczej nie da się z tym nic zrobić…
Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze sklep, gdzie Gabrysia zrobiła pierwszą w swoim
życiu jajecznicę… z 10 jaj, próbując podać Mamusi pudełeczko :-)
Zawsze, kiedy coś pijemy, nie wiadomo skąd pojawia się Łukaszek i jak mewy z
„Gdzie jest Nemo” robi coś w rodzaju ‘daj daj daj daj daj’. Łukaszek już wie, że
nie może pić wszystkich napojów. Synonimem napoju „nie dla Łukaszka” jest „p'wo"
(piwo). I tak, Łukaszek widząc jakikolwiek alkohol, zawsze nazywa go „p'wo",
choć nie tylko alkohol - od czasu do czasu, kiedy dostanie od Mamy lub Taty mały
łyczek napoju gazowanego, przełknie, uśmiechnie się i mówi „hmm, hmm, p'wo” :-)
Ostatnio Bacia-Bacia (wiewiórka) poszła w odstawkę. U Gabrysi na pierwszym
miejscu jest teraz biało-rudy „Mau-Mau” (kotek). Mau-Mau jest zabierany przez
Gabrysię na każdy wyjazd, jest przytulany, całowany i obowiązkowo towarzyszy w
zasypianiu. Doszło do tego, że kiedy Łukaszek ugryzł w ramię Gabrysię, to
okazało się, że najlepiej całuje i dmucha na kuku właśnie Mau-Mau, a kiedy Tata
mówi „Gabrysiu, zabieraj swojego MISIA (lub SIERŚCIUCHA, gdy jest poirytowany)
idziemy spać”, Gaba tonem mentora poucza Tatę „Ne Tata, ne, Mau-Mau” :-)
Reklamy są nadal najatrakcyjniejszym programem telewizyjnym. No, może na równi z
Ble-Ble (Teletubisie). Obecnie ulubioną reklamą Gaby jest Sony Bravia z mnóstwem
kolorowych piłeczek, które nazywane są „kuka” (kulka). Dodatkowo, z racji
zbliżających się wakacji i naszych planów wyjazdowych, Gabrysia bardzo żywo
reaguje na wszystkie reklamy z plażą, morzem i samolotami. Bezkonkurencyjny jest
jednak Łukaszek, który zaczyna tańczyć przy reklamie Tak-Tak z Sugababes
śpiewającymi ‘Push The Button’!!! Od czasu od czasu, gdy zaczynają się reklamy w
telewizji, Łukaszek z nadzieją w głosie mówi „KiKi, KiKi” co oznacza, że
chciałby zobaczyć reklamę piwa (p’wo) Warka z dwoma orłami odwiedzającymi
koguta. Jednak ku rozpaczy Łukaszka, nie jest ona od jakiegoś czasu emitowana.
No cóż, czy nam się to podoba czy nie to pokolenie fascynuje się telefonami,
komputerami i telewizją świadczy o tym m.in. fakt, że jak zatrzymujemy się na
światłach, pomiędzy dwoma billboardami to nasze dzieci od razu informują nas
jaka to reklama. I tak ostatnio Łukaszek zaczął krzyczeć „Eja, eja” (na reklamę
Ery) a Gabrysia widząc na plakacie dwoje dzieci na plaży - „Baja, Baja”.
Kaczorki naszła ochota na tulenie się do rodziców. Wcześniej, kiedy chcieliśmy
je przytulić, często słyszeliśmy „Mama/Tata ne, ne". W pewnym momencie Gabrysia
zaczęła mówić do Kasi „Dzidzia, dzidzia”. Początkowo nie wiedzieliśmy o co
chodzi, ale okazało się, że Gabrysia chce być przez moment trzymana na rękach
jak noworodek. Do tego chce żeby nucić jej kołysankę, która Kasia śpiewała jej
jak była malutka, a najlepiej żeby jeszcze dodatkowo zawinąć ją w becik
(właściwie teraz można zawinąć już tylko ramionka i brzuszek, bo nóżki i tak
wystają). Po pewnym czasie do „robienia dzidzi” dołączył i Łukaszek. I tak
„robienie dzidzi” stało się wieczornym rytuałem przed snem. A zapomniałem
wspomnieć, że monopol na 'robienie dzidzi' ma Mama.
Tydzień sporów trwa :-)
Tym razem, Gabrysia postanowiła wytłumaczyć Łukaszkowi jak poprawnie mówi się
"Pszczółka Maja". Gabrysi z miną i tonem mentora "Maaja", a Łukaszek pełen
zrozumienia dalej swoje "Ta hmm, Kuka Jaja". Gabrysia coraz bardziej poirytowana
pokazuje na siebie i mówi "Baja Maaja".
W niedzielę, 28 maja podczas gdy Kaczorkowa
Mama zajęła się nauką, a Kaczorkowy Tata chwilowo zaszył się w pieleszach
salonu, przed telewizorem, Baja i Baj zwędzili ze stołu paczkę Mentosów i po
cichutko, w pełnej konspiracji i niesamowitej współpracy, o którą ostatnio
bardzo rzadko, zaczęli dzielić się zdobyczą. Problem w tym, że Gabrysia
świetnie daje sobie radę z gryzieniem, a Łukaszek trochę gorzej, w efekcie
czego po chwili usłyszeliśmy, że Łukaszek się krztusi, a Gaba biega
zdenerwowana po pokoju. Musieliśmy szybko podjęć akcję ratunkową i tak Tata
interweniował i uratował Baja (m.in. wtykając swój palec bardzo głęboko w
gardło Łukaszka), a Mama musiała go potem utulić, uspokoić i wysłuchać
narzekań. Żeby mało było atrakcji w tym samym czasie Gaba zaczęła wrzeszczeć
przerażona, że za chwilę Tata i jej odbierze 3 dobrze rozgryzione Mentosy...
W sobotę pojechaliśmy na działkę, spotkać się z Babcią Agnieszką i Dziadkiem
Andrzejem. Około godzinna droga, zapowiadała się normalnie... Przez pół drogi
Łukaszek odliczał, a może raczej sprawdzał, czy wszyscy są w samochodzie: "Mama,
hmm, Tata, hmm, Gaba, hmm, Baj-baj". Jednak w połowie drogi Kaczorki zaczęły się
spierać dokąd jedziemy. Łukaszek oznajmił: "Hmm hmm, Baba, hmm hmm", a Gabrysia
niezwłocznie go poprawiła "Ne ne Baj-Baj. Baba... Dziadzia...". Popatrzeliśmy z Kasią
na siebie
i bez słowa wiedzieliśmy o co chodzi. Oboje, po raz 100 tego dnia, byliśmy dumni
z tego, jak mądre mamy dzieci :-) Niestety, zachwyt szybko znikł. Gdzieś po
jakichś... dziesięciu minutach. Bo ile można słuchać, czy jedziemy tylko do
Babci, czy do Babci i Dziadka :-)
„Kuka Jaja” - tak Łukaszek zaczął mówić na... Pszczółkę Maję :-)
Wieczorem, po myciu zębów, śpiewamy piosenkę na
dobranoc. Zazwyczaj Tata pomaga myć zęby, a potem Kaczorki wołają Mamę i we 3
śpiewamy piosenkę (najpierw Baja, Mama i Tata, a potem Baj, Mama i Tata). Z
Gabrysią jest OK - woła
„Mama" i już. Z Łukaszkiem do tej pory było podobnie, aż tu
nagle, pewnego wieczoru, nie wiadomo dlaczego zaczął wołać inaczej. Najpierw
woła „Mama, Mama”, a widząc w drzwiach Mamę dodaje „Babo”. I tak już co
wieczór, ku coraz większej rozpaczy Mamy, Łukaszek zamiast „Mama” woła
„Mama-Babo”.
Kaczorki nauczyły się mówić jak mają na drugie
imię. Gabrysia pokazując na siebie paluszkiem mówi „Maaja", a Łukaszek
dodaje nieśmiało "Kmil".
„Bi-Bi” to nowe słowo Gabrysi. Przez tydzień
trzymała nas w niepewności, pozwalając nam zgadywać, o co jej chodzi.
Sprawiało jej to prawdziwą frajdę, a momentami mieliśmy wrażenie, że się z nas
śmieje. Teraz już wiemy co to jest, ale nie wypada o tym pisać :-)
Radość ze zjeżdżalni trwa nadal – Łukaszek zaraz po przebudzeniu zaczął
zjeżdżać, jak mu się już znudziło zjeżdżać to wszedł na zjeżdżalnie i czytał
tam książeczkę lub ze zjeżdżalni oglądał „Mini Mini”.
Wreszcie przyszła paczka ze zjeżdżalnią. Ale było radości i szaleństwa -
Łukaszek aż piszczał z radości i zjeżdżał cały wieczór na okrągło. Gabrysia
też była zadowolona, ale okazywała to z właściwym sobie, wrodzonym spokojem.
Gabrysia ma okulary – sama wybrała oprawki i jak na razie dzielnie nosi
okulary – jesteśmy z niej bardzo dumni, tylko że zrobiła się jakaś… jakby
starsza.
ponieważ Gabrysia nie mogła poradzić sobie z imieniem brata zdecydowała się
nazywać go „po swojemu” – i tak teraz w domu mamy „Baję” i „Baja”.
Gabrysia i Łukaszek skończyli 2 latka – byli goście, wielki tort w kształcie
rybki, świeczki i mnóstwo jedzenia przygotowanego przez Monię.
Wracając z pracy, zostaliśmy przywitani przez
Gabrysię słowami „Kto to? Co to?”. Widząc, że bardzo jesteśmy z niej dumni,
postanowiła utrwalić nam swoje najnowsze osiągnięcie powtarzając je na okrągło
przez najbliższe pół godziny :-)
Wieczorem jedziemy z wizytą do pani okulistki. Gabrysia jest idealnym
dzieckiem do badania, nawet pani doktor nie ukrywała swojego podziwu. Jednakże
wyrok zapadł – Gabrysia będzie nosić okulary.
Jedziemy do ZOO. Pierwszy raz bez wózków. Kto
by pomyślał, że główną atrakcją w ZOO może być plac zabaw dla dzieci. Pewne
zainteresowanie wzbudzają też zwierzęta, ale najlepiej takie, które potrafimy
już nazwać, czyli: BleeBlee (małpka), Łaa (żyrafa), Kaa (rybka), Krii (słoń).
Dodatkowo, Łukaszek nauczył się nowego słowa – orzeł.
Gabrysia połamała taczkę, a Monice próbowała wmówić, że to Tata i Mama
Taczka
bardzo się przydaje.
Gabrysia w ramach pomocy rodzicom, cały czas coś nimi przewozi:
z łazienki wysuszoną bieliznę, do kosza zużyte pieluchy -
zwłaszcza te śmierdzące, których nikt nie chciał nosić w ręku :-)
Rodzice
wzięli dzień wolny i jedziemy na umówioną wizytę do kardiologa w Instytucie
Matki i Dziecka (pomimo nazwy Instytutu Tata też był potrzebny). Jak zwykle
dzikie tłumy, tym razem do mierzenia i ważenia - na szczęście pani z
recepcji darowała nam pomiary i od razu wysłała nas na IV piętro. Tam znówu
tłumy: dzieci z rodzicami, rodziców z obłędem w oczach. Pod gabinetem, o
dziwo, nikt się nie przyznaje do bycia ostatnim w kolejce do kardiologa - to
się nam jeszcze nie zdążyło - nie ma ŻADNEJ kolejki :-)
Gabrysia bada się jako pierwsza. Tego się nie da opisać! Bez szemrania
rozbiera się od pasa w górę (z pomocą Taty), wita się z panią doktor i
trzymając prosiaczka (maskotkę) za rękę poddaje się badaniu USG i badaniu
echa serca, z zainteresowaniem oglądając wyniki badania na monitorku.
W tym momencie wyczerpany zostaję kredyt szczęścia, beztroski i spokoju…
Łukaszek też daje się przebadać, ale dla kogoś przebywającego w gabinecie
obok mogłoby się wydawać, że nasz syn jest żywcem obdzierany ze skóry :-(
Po powrocie
do domu wstąpiliśmy z krótką wizytą do dziadków. Gabrysia i Łukasz znów
dostali prezent! Tym razem łopatkę i taczkę. Jako że taczki bardzo
przypominają dziecięcy wózeczek, bardzo przypadły do gustu Gabrysi.
Łukaszkowi przypadła łopatka.
Przed spacerem, Monika poprosiła: „Łukaszku,
pilnuj żeby Gabrysia nie jadła śniegu, a ty Gabrysiu, pilnuj żeby Łukaszek
nie jadł kamyczków”. W pewnym momencie Gabrysia znalazła w zacienionym
miejscu za domem resztki śniegu, które zaczęła z apetytem zajadać. Łukaszek,
jako opiekuńczy braciszek, zaczął od prośby „Gaba ne, Gaba ne”, następnie
próbował odciągnąć ją za rękę, a jak to nie poskutkowało, chwilkę pomyślał i
zniknął za domem. Po chwili wrócił z grabkami i … mówiąc „Gaba ne” zdzielił
ją prosto w nos. Poskutkowało – Gabrysia przestała jeść śnieg i zaczęła
płakać.
Łukasz odginał szczebelek w płocie i
przez szczelinkę zaglądał do sąsiadów, w wyniku czego szczebelek przycisnął
go do płotu. Łukasz czując, że coś go przyciska od razu pomyślał, że to
Gabrysia i zaczął wołać „Gaba ne, Gaba ne”. W końcu, gdy z trudem udało mu
się wydostać, odwrócił się ze złością, żeby rozprawić się z Gabrysią.
Chwilową konsternację wywołał fakt, że Gabrysia przebywała w znacznej
odległości od niego, w drugim rogu działki. Pomimo tego Łukaszek szybko
pomaszerował w jej kierunku. Musiał ją za karę chociaż popchnąć – przecież
ktoś musiał być winien :-)
Przygotowując się do Kaczorkowych urodzin
(!!!) kupiliśmy im samochodziki-jeździki (ewolucyjnie o jeden poziom niżej
niż rowerek), dwa, bo z doświadczenia wiemy, że jeden nie wystarczy.
Poprzedni samochodzik, po ciągłych bojach, przepychankach, wyrywaniu i
wzmożonym użytkowaniu - szybko został... unicestwiony.
Tak więc, wynosząc z garderoby stary,
zdezelowany samochodzik, Tata szybko został wyczajony przez "Ja", który
natychmiast zapragnął jeździć na swoim 'brum-brum' i nie chciał nawet
słyszeć o jego wyrzuceniu.
Chciał, nie chciał - trzeba było złożyć
prezenty urodzinowe i przekazać je Kaczorkom. Gaba dostała czerwono-żółtego
jeep'a, a Łukaszek zielono-fioletowy wóz policyjny.
To, co nastąpiło potem, przeszło nasze
najśmielsze oczekiwania. Kaczorki promieniały, cieszyły się, a przede
wszystkim pięknie się bawiły.
Od czasu do czasu podjeżdżały do siebie,
jak na komendę zsiadały, przechodziły każde w swoją prawą stronę, oglądały z
zaciekawieniem drugi pojazd, po czym znowu jak na "trzy, cztery" wracały,
każde do swojego.
Wieczorem, Łukaszek koniecznie chciał
opowiedzieć Babci przez telefon, że ma nowy samochód. Wyglądało to mniej
więcej tak: do telefonu mówił "Baba, Baba, brum-brum" i paluszkiem pokazywał
na samochodzik :-)
Monia zrobiła Gabie dwa kucyki – Baja była
zachwycona swoim wyglądem, a Łukaszek ciągle na nią polował, bo chciał
pozbawić ją przynajmniej jednego. Kiedy Monika rozmawiała z Mamą przez
telefon, niemalże wyrwała słuchawkę i zaczęła opowiadać (po swojemu) jaka
jest piękna i że ma kucyki.
Zauważyliśmy, że Baja coraz częściej zwraca uwagę na
swój wygląd: domaga się układania włosów na szczotkę i ich lakierowania (tak
jak Mama), chce być perfumowana (najlepiej tymi perfumami co używa Mama, no
w ostateczności może być woda Taty). Uwielbia biżuterię, zwłaszcza
wszelkiego rodzaju naszyjniki, wisiorki i korale Mamy.
Byliśmy na urodzinach Babci, ale jak zwykle Maluchy
zrobiły wszystko aby całą uwagę skupić na sobie: najpierw poleciały się
przywitać z Dziadkami zanim zdążyliśmy rozpakować kwiatki, które mieli
wręczyć Babci, potem jadły przy stole w sposób właściwy dla dzieci w tym
wieku, a ich metody nie mogły pozostawić Dziadka obojętnym :-) a potem
tańczyły w garażu i podziwiały zapasy Babci w spiżarni.
Będąc na spóźnionych urodzinach cioci Zuzi, wujkowi
Michałowi udało się wreszcie wytłumaczyć Łukaszowi (przynajmniej częściowo),
że lepiej na siebie mówić „ja” niż „Hhhmm”. Tak więc teraz mamy w domu
„Baję” i „Hhmm”... na zmianę z „Ja”.
Gaba obraziła się na Łukaszka! Nie wiadomo za co,
ale znając naszego syna na pewno miała powód. Długo zastanawiała się jak go
ukarać, aż w końcu wpadła na świetny pomysł. Co wieczór pozwalamy Maluchom
pobiegać nago i ten moment wykorzystała Gabrysia. Niepostrzeżenie weszła do
łóżeczka Łukaszka (od niedawna jest to możliwe z uwagi na wyjmowanie
szczebelków w ciągu dnia), przykryła się jego kołderką, zrobiła siusiu
(mimo, że 10 minut wcześniej załatwiała się na nocnik), następnie wyszła z
łóżeczka Łukaszka, a „ślady swojej obecności” zakryła kołderką. Łukaszek
był oburzony w kółko powtarzał: „Gaba, Gaba” i pokazywał na dużo plamę na
swoim prześcieradle.
Łukaszek zawsze z wielkim zainteresowaniem obserwuje
jak Tata wieczorem popija piwno z puszki (oczywiście spieszymy wyjaśnić, że
Kaczorkowy Tata wcale nie pije dużo). Pewnego wieczoru Tata wyją z lodówki
piwo, otworzył je, ale ponieważ było za zimne, pozostawił je na kuchennym
blacie celem ogrzania. Tymczasem Łukaszek wyczekał moment gdy mama
przygotowując kolację na chwilkę spuściła go oka i z szybkością błyskawicy
dociągnął krzesło do blatu, wdrapał się na nie, sięgnął po otwartą puszkę i
przechylił ją naśladują tatę, w wyniku czego Łukaszek, który był już umyty i
przebrany do spania, oblał całego siebie, blat i podłogę, nie mówiąc o tym,
że łykną całkiem dużo piwa. W momencie gdy przerażona Mama spojrzała na
niego z obłędem w oczach, on spokojnie odstawił puszkę z miną niewiniątka i
nieukrywaną satysfakcją czekał na pochwały Taty.
Wreszcie zrozumieliśmy co nasz syn ma na myśli mówiąc
bezustannie „Hhhmm”. Okazało się bowiem, że Łukaszek w ten sposób nazwał
siebie.
I tak oto teraz mamy „Baję” i „Hhhmm”.
Poza tym Łukaszek nauczył się również pięknie mówić
„dynia”, chociaż z pewnością nie jest to zbyt istotne słowo.
Rabka. Krótkie zimowe wakacje. Kaczorki wraz z
rodzicami spędzają mnóstwo czasu na:
-
spacerach (to podobałoby się Dziadkom),
-
placu zabaw (to najbardziej podobało się Łukaszkowi),
-
karmieniu wiewiórek, czyli tak zwane Bacie-Bacie (to
była atrakcja Gaby),
-
wycieczkach, m.in. do Zakopanego (Kaczorkowy Tata
był zachwycony - „Zakopane HEJ”),
-
na przejażdżkach kucykiem (Łukaszek pięknie trzymał
się w siodle, Gaba płakała jak tylko się do niego zbliżaliśmy),
-
na przejażdżkach saniami, które ciągnął koń i ku
uciesze Łukaszka „zanieczyszczał” nam trochę mikroklimat Rabki, ale
Maluchom długo to nie przeszkadzało, bo i tak (a może właśnie dlatego) po
jakiś 10 minutach zasypiały :-)
-
na przejażdżkach sankami, które jak „konie” ciągnęli
rodzice :-)
Udało się nam również skorzystać z uroków kawiarni
przy Parku Zdrojowym, co prawda kawę musieliśmy pić na tarasie (w zimę!!!),
a Maluchy musieliśmy przekupić frytkami.
Nie udało nam się pojeździć na nartach i łyżwach, bo
Kaczorki są jeszcze za małe, ale za rok… :-)
- 2006-02-07
Kaczorki świętują urodziny Dziadka Włodka. Łukaszek wręczył prezent a
Gabrysia kwiatki. Jubilat był w centrum uwagi tylko przez moment, po chwili
wszystko wróciło do "normy" i wszyscy skupili się na Kaczorkach :-)
- 2006-02-05
Pojechaliśmy do Milenki - siostrzyczki ciotecznej, na jej czwarte
urodziny. Jak zwykle świetnie się bawiliśmy.
- 2006-02-04
Kolejny dzień poszukiwań
Gabrysiowej maskotki.
Tym razem przeszukałem bardzo, bardzo dokładnie ostatnie worki śmieciowe.
Niestety z takim samym rezultatem. Podobny efekt dało ponowne sprawdzenie
wszystkich zabawek.
Gabrysia nie wydawała się być przekonana, że jej Bacia, Bacia przeszła jakąś
magiczną metamorfozę. Na nic się zdało przekonywanie, że to ta sama
wiewiórka, tylko trochę urosła :-)
Na dodatek, do zawodzenia Gabrysi dołączył się Łukaszek, najwyraźniej
stwierdzając, że wspólne wołanie Bacia, Bacia przyśpieszy poszukiwania.
Wieczorem daliśmy za wygraną. Kasia zamknęła drzwi u dzieciaków i otworzyła
okno. Dzieciaki leżały na poduszkach i piły 'wieczorne' mleczko. Ja leżałem
koło nich na podłodze. Nagle patrzę, a Bacia, Bacia wystaje spod wielkiej
maskotki, różowego szopa pracza "Vanish" od cioci Uli i wujka Pawła. Była
wciśnięta między palce jego nogi, tak, że prawie jej nie było widać, a
kilkukrotne podnoszenie szopa do góry nic nie dawało.
Strasznie się z Kasią ucieszyliśmy, prawie skakaliśmy ze szczęścia.
Gabrysia przyjęła to z większym spokojem. Wzięła maskotkę do ręki i jadła
dalej. Wyglądało to tak, jak by chciała powiedzieć: "Teraz to się na Ciebie
gniewam. Nie było Cię prawie dwa dni"......
Obiecałem sobie, że następnym razem, będę szukać Baci, Baci z odrobinę
mniejszym poświęceniem.
- 2006-02-03
Gabrysia znowu zgubiła Bacie. Tym razem na dobre. Monika powiedziała
Kasi, że Gabrysia nie chce jeść, spać i cały czas płacze: "Bacia, Bacia".
Monika przeczesała cały dom dwa razy... i nic. Wieczorem, wracając z pracy
zatrzymaliśmy się w sklepie z zabawkami i kupiliśmy dwie najbardziej
wiewiórko-podobne maskotki. Po powrocie do domu, Gabrysia cały czas nadawała
swoje "Bacia, Bacia". Przeszukaliśmy ponownie cały dom i... nic. Zajrzałem do
kosza i co prawda Baci nie znalazłem ale za to były tam gryzaczek Kaczuszka (Kaakaa) i
filiżanka z "kuchni" Gabrysi. W tym momencie wpadliśmy z Kasią w lekkie
przerażenie. Po krótkiej "rozmowie" z Łukaszkiem, stwierdziliśmy, że to jego
sprawka. Chciał, nie chciał - czego się nie robi dla dziecka - poszedłem do
śmietnika, wyjąłem dwa ostatnie worki ze śmieciami i bardzo dokładnie
przejrzałem ich zawartość. Niestety, nic nie znalazłem. Może to dla tego, że
było ciemno i musiałem szukać przy latarce. Jutro wznowię poszukiwania, przy
świetle dziennym!!!
- 2006-02-01
Gabrysia zaczęła mówić o sobie BaaJjaa. Obecnie, jeżeli chcemy, żeby
Gabrysia natychmiast zareagowała wystarczy zawołać: "BaaJjaa".
- 2006-01-30
Po spacerze, Monika stwierdziła, że Gabrysia ma bardzo mokre nogi (śnieg
dostał się Gabryni pod kombinezon w wyniku czego całe nóżki miała mokre
i zmarznięte). Żeby ją ogrzać Monika przygotowała trochę ciepłej wody i
zaczęła moczyć w niej nóżki Gaby. Gabrysia była zachwycona do czasu, gdy
Monika zaczęła dolewać cieplejszą wodę – wtedy stwierdziła, że
woda jest już za ciepła i zaczęła nerwowo mówić: „Moonia, Moonia
– nee, nee”.
- 2006-01-28
Pojechaliśmy z Kaczorkami i dziadkami do wesołego
miasteczka w Centrum Handlowym Targówek – dzieciaki miały ubaw
po pachy, ledwo mogliśmy za nimi nadążyć :-)
Wieczorem, wspominaliśmy wakacje
na Krecie – usiedliśmy całą czwórką przez komputerem i
oglądaliśmy zdjęcia. W pewnym momencie doszliśmy do zdjęć z tawerny
w Stavros (tam gdzie kręcili Greka Zorbę), w której za sprawą
pomyłki językowej tatusia zamiast jajek sadzonych dostaliśmy smażone
bakłażany. Na pomyłce tej skorzystała Gabrysia i mamunia, bo obie uwielbiają
bakłażany. Na potwierdzenie swoich preferencji smakowych, w trakcie
oglądania zdjęcia, Gabrynia zaczęła mówić „bakłażan” –
brzmiało to mniej więcej tak: „Bakłahnahn, bakłahnahn”.
- 2006-01-25
Gabrysia była już bardzo zmęczona i nie mogła się doczekać, kiedy Monika
położy ją spać. Drzwi do pokoju dziecięcego były zamknięte, a pokój
wietrzył się przed poobiednią drzemką. Zirytowana Gabrysia, stanęła po
drzwiami i zaczęła krzyczeć: „Moonia, Moonia – aaaaaa,
aaaaaa”
- 2006-01-23
Oglądaliśmy w telewizji rozdanie Telekamer. W pewnym momencie na scenę
wyszła Agnieszka Dygant. Łukaszek popatrzył na nas, pokazał palcem na
telewizor i powiedział: „Nniiaaniaa!!!”
- 2006-01-22
Gaba obudziła się w nocy i zaczęła płakać. Nie chciała zasnąć do czasu,
aż Kasia nie zabrała jej do nas do sypialni. Położyła się w środeczku -
między nami, sprawdziła czy obok śpi tata (z radością krzyknęła w taty
ucho „TATA”) oraz czy można włączyć Teletubisie (pokazując
palcem na telewizor i mówiąc: „Bllee Bllee?”) i …
zasnęła.
- 2006-01-20
Gaba przed spaniem zażyczyła sobie (w sposób bardzo zdecydowany) swoją
ulubioną maskotkę – BaciaBacia. Przez godzinę szukaliśmy po całym
domu, dwa razy przejrzeliśmy wszystkie zabawki. Dopiero po telefonie do
Zuzi i Michała okazało się, że… BaciaBacia jest u nich. Gabrysia
zostawiła ją tam poprzedniego wieczoru!!!
- 2006-01-19
Gaba pojechała z rodzicami na umówioną wizytę do okulistki –
troszkę zezujemy, Łukaszek w tym czasie poszedł do
dziadków. Gabrysia po powrocie widząc, że nie idziemy od razu do Łukasza
i dziadków tylko wchodzimy do domu (na chwilkę) zrobiła kosmiczną awanturę!
- 2006-01-18
u Gaby była Pani Doktor. Krtań lekko ‘zawalona’. Najbliższe
parę dni siedzimy w domu :-(
Łukaszek był niepocieszony, że nie jest w centrum uwagi. Koniec końców,
trzeba było obsłuchać Łukaszka stetoskopem – tak na niby.
Łukaszek poszedł wieczorem z tatą odśnieżać podjazd. Dostał małą łopatkę
i bardzo pomagał. W pewnym momencie, najwyraźniej stwierdził, że tata ma
większą wydajność, więc zabrał tacie szuflę i oddał swoją łopatkę :-)
- 2006-01-17
Kaczorki zaczęły podskakiwać. Gabinia podskakuje na obu nóżkach,
Łukaszek na jednej.
- 2006-01-16
Gaba zasnęła na nocniku :-)
- 2006-01-11
Łukasz wołając Gabrysię, troszkę zmienił jej imię, i krzyczy:
"BaaGaa, BaaGaa"!
- 2006-01-08
Ryczący lew z MGM wywołuje w domu prawdziwe
przerażenie, a u Gabrysi dosłownie histerię
- 2005 grudzień
W pewnym
momencie, Łukasz zaczął mówić:
"kukuła, kukuła, kukuła". Po jakimś czasie było:
"kukuła, kukuła, kuła" i w końcu "kukuła, kuła,
kuła".
Aż zostało samo "kuła, kuła".
W pewnym momencie przeraziliśmy się, że może Łukasz przeklina...
Przyszły Święta i wszystko się wyjaśniło!
"Kuła" to... po prostu Mikołaj :-)
Ale jedno wciąż nie daje nam spokoju. Dlaczego na pytanie:
"Łukaszku, co robi Mikołaj?" pada odpowiedź:
"Kuła, kuała"...
- 2005 grudzieńeń
Gaba
słysząc, że na wiewiórkę woła się "basia, basia" też chciała
wołać... i wyszło "bacia, bacia".
I tak zostało. Teraz ulubionym zwierzątkiem Gabryni jest "bacia,
bacia".
- 2005-11-26 długo obiecywana wizyta u Dzidzi
poznajemy Martunię
- 2005-11-24 z bałwana została tylko ‘głowa’
:)
Dziadkowie kupili Kaczorkom nowe zimowe buty, z niebieskimi i żółtymi dodatkami
oczywiście jest afera – każdy chce mieć żółte!!!
- 2005-11-22 pierwszy ‘widoczny’ śnieg
śnieżki i lepienie bałwana
- 2005-04-08 Pierwsze Urodziny i pierwszy spacer na
dworze… na własnych nóżkach
- 2005-03-24 Tata znalazł w Internecie stronę Shnappi’ego…
teraz będziemy słuchać piosenkę małego krokodylka na okrągło :)
- 2005-03-22 Tata znalazł w Internecie stronę Mini
Mini…
i ściągnął piosenkę z Misia Uszatka ;)
- 2005-03-22 pierwszy raz zjedliśmy parówki, właściwie
jedną na spółkę… i to na dodatek zmiksowaną ;)
ale ile było zabawy, jadło raz jedno, raz drugie, koniecznie przeplatane
krótkim spacerkiem – a paróweczka po całej kuchnii :-)
- 2004-04-08 urodziny Gabrysi i
Łukaszka
|